Obiecuję też sobie, że w tym roku nie dam się skusić żadnym politycznym szaleńcom i do swoich programów będę zapraszać tylko rozsądnych i mających coś do powiedzenia.

Mam nadzieję, że noworoczne postanowienia podejmują też politycy. Wiem nawet, co powinni sobie postanowić. Pan prezydent Kaczyński powinien podjąć zobowiązanie, że będzie lepszym prezydentem niż w zeszłym roku (wszyscy powinniśmy być przecież lepsi niż rok temu!) i że odrzuci partyjną perspektywę w patrzeniu na sprawy kraju. Jego brat Jarosław Kaczyński powinien sobie przysiąc, że będzie bardziej życzliwy ludzkości: swoim partyjnym kolegom, politycznym przeciwnikom, a nawet - co chyba najtrudniejsze - dziennikarzom. Że popracuje nad sobą, by nie być tak autorytarny jak dotąd i że będzie szukał w sobie tego legendarnego poczucia humoru, z którego ponoć jest znany, a które tak rzadko pokazuje. To może spowoduje, że w nowym roku nie będzie go tak łatwo urazić - z pewnością poczuje się z tym lepiej.

Reklama

Premier Donald Tusk zapewne sądzi, że nie może być już lepszy, niż był. Na nowy rok powinien więc przynajmniej obiecać sobie, że spełni przedwyborcze obietnice. To z pewnością najtrudniejsze postanowienie, jakie w życiu podejmował. Spodziewam się, że do noworocznych obietnic nie dopisze sobie obietnicy zatelefonowania do Jana Rokity. To już pewnie i tak musztarda po obiedzie, bo przede wszystkim postanowić coś powinien sam Rokita. Gdybym była jego bliskim przyjacielem, powiedziałabym mu na ucho, co musi w swoim życiu zmienić. Publicznie się nie odważę. Powinien coś zmienić, niech to wystarczy. Trudne postanowienia noworoczne powinien też podjąć minister spraw zagranicznych Radek Sikorski. Chciałabym, by umiał żyć w zgodzie z prezydentem, bo na ich kłótniach cierpi interes Polski. Minister sportu Mirosław Drzewiecki też nie ma łatwego zadania: jak to obiecał jego szef, powinien w tym roku zająć się budowaniem sztucznego boiska w każdej polskiej gminie. Mam nadzieję, że sobie to wczoraj przy lampce szampana twardo postanowił.

Pamiętam też o Zbigniewie Ziobrze, choć ostatnio on sam mało o sobie przypomina. Ale to i lepiej: uważam, że w nowym roku powinien radykalnie odmienić swoje życie i zamiast zajmować się polityką, zrobić zasłużoną karierę w jakiejś renomowanej agencji public relations. Z pewnością będzie cenionym pracownikiem. Z polityką pożegnać się też powinien Ludwik Dorn. To się mieści w postanowieniu dbania o własną kondycję: zamiast przemierzać sejmowe korytarze, powinien przemierzać parkowe alejki na spacerach z Sabą. Wszystkim, również Sabie, wyjdzie to na dobre. Krzysztof Putra powinien sobie postanowić, że zgoli wąsy i nie zapuści ich przez cały rok. Jest w sumie przystojnym facetem, ale z wąsami wygląda okropnie. Mam też równie niewykonalne postanowienie dla Jacka Kurskiego: powinien przez najbliższe 12 miesięcy milczeć. Zresztą i Stefan Niesiołowski mógłby w tym roku poskromić swój język. A Tadeusz Rydzyk powinien przyrzec sobie, że w tym roku będzie dobrym człowiekiem.

Reklama

Po lewej stronie politycznej sceny mamy też dwóch prawie bliźniaków. Wojciech Olejniczak pewnie obiecał sobie na ten rok, że nie da się Grzegorzowi Napieralskiemu, a Napieralski, że nie da się Olejniczakowi. W ten sposób coś się będzie w SLD działo. Wicepremier Waldemar Pawlak powinien w tym roku odkurzyć rower i przesiąść się na niego z tych wszystkich samochodów, do których ma taką słabość. Skromny premier dojeżdżający do pracy na rowerze - to byłoby coś! Andrzej Lepper, mam nadzieję, podjął już zobowiązanie, że nie będzie więcej zabierał się do polityki. Jego koalicyjny partner Roman Giertych wystarczy, żeby w tym roku podjął się przeczytania dzieł zebranych Witolda Gombrowicza. Wszyscy zaś, którzy mają wpływ na polską politykę, powinni nam, wyborcom, obiecać, że będą wobec nas w tym roku uczciwi. Wiem, że wymagam dużo, ale może się uda?