Sytuacji Busha w kraju nie ułatwiają prawybory, ponieważ nawet kandydaci republikańscy ustawiają się w tej chwili w opozycji do niego. Pamiętają bowiem, że popularność obecnego mieszkańca Białego Domu lokuje się na poziomie 32 - 36 proc., a 62 - 64 proc. wyborców ocenia go negatywnie.
Należy więc przypuszczać, że do końca kadencji Bush skupi się głównie na polityce zagranicznej. Ale i tutaj nie będzie mu łatwo. Projekt budowy tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach napotyka dwojakiego rodzaju przeszkody. Z jednej strony rząd Tuska przyjął ostrzejszą od poprzedników strategię negocjacyjną, z drugiej strony raport amerykańskich agencji wywiadowczych podważa sensowność całego projektu.
Z opublikowanego w grudniu raportu wynika, że Iran w 2003 r. zamroził swój program nuklearny. Nie wszyscy jednak zgadzają się z taką oceną, a ponadto raczej nie ulega wątpliwości, że na dłuższą metę Iran może się stać mocarstwem atomowym. Następna administracja w Waszyngtonie prawdopodobnie nie zrezygnuje zatem z pomysłu z tarczą. Zakrawa na paradoks, że polityka irańska USA ma bezpośredni wpływ na stosunki polsko-amerykańskie. W starej Europie spada popularność liderów trzech spośród głównych rozgrywających, a mianowicie Gordona Browna, Nicholasa Sarkozy’ego i Romano Prodiego, wolno zatem sądzić, że nie zaryzykują oni poparcia nielubianego Busha. Nie najlepsze są również perspektywy misji NATO w Afganistanie.
W 2007 r. niepomyślne dla Waszyngtonu wydarzenia obserwowaliśmy także w Wenezueli, Palestynie, Gruzji, Kenii czy Kurdystanie. Najwięcej powodów do zmartwień daje sytuacja w Pakistanie, gdzie Benazir Bhutto zginęła w zamachu, a talibowie kontrolują coraz większe obszary północno-zachodniej prowincji Waziristan. A gdzie są talibowie, tam nie trzeba długo szukać Al-Kaidy.
Z Al-Kaidą Stany Zjednoczone i Zachód walczą w Iraku. Jest to zarazem jeden z tych nielicznych krajów, na które Bush może spojrzeć trochę bardziej optymistycznym okiem dzięki zaproponowanej przez gen. Davida Petraeusa strategii zwiększonej aktywności armii amerykańskiej. Paradoksalnie w uratowaniu twarzy w Iraku może dopomóc Ameryce Iran, który nie chce rozpadu tego kraju. Prezydent z pewnością nie zgodzi się jednak na szybkie wycofanie wojsk z Iraku, a bez tego trudno liczyć na zwycięstwo republikańskiego kandydata w wyścigu do Białego Domu.
Prezydent liczył na to, że jego notowania poprawi inicjatywa wznowienia arabsko-izraelskiego procesu pokojowego, który ruszył z miejsca w Annapolis. Jednakże na sukcesie negocjacji nie zależy chyba Hamasowi, który po zeszłotygodniowej wizycie Busha w Ziemi Świętej ostrzelał izraelskie miasta kilkudziesięcioma rakietami Kasam. Po czwartkowej dymisji Avigdora Liebermana, szefa partii Nasz Dom Izrael, osłabiony izraelski premier Ehud Olmert zaczyna być porzucany przez partnerów koalicyjnych. Wielu izraelskim politykom nie podoba się gotowość Olmerta do spełnienia żądań Busha i Condoleezzy Rice, czyli wycofania się ze znaczącej części Judei i Samarii oraz podziału Jerozolimy. Z kolei po stronie palestyńskiej nie widać chęci do uznania Izraela i trwałego zakończenia konfliktu.
Na polu gospodarczym Bush musi się zmagać z problemem wysokich cen ropy spowodowanych niestabilną sytuacją na Bliskim Wschodzie, jak również wzrostem popytu w szybko rozwijających się Indiach i Chinach. Nierównowaga w handlu z Chinami i lawinowo rosnący deficyt budżetowy coraz bardziej osłabiają dolara. Dodatkowym czynnikiem deprecjacji amerykańskiej waluty jest przechodzenie części eksporterów ropy na rozliczenia w euro. Słaby dolar nie jest jednak w interesie Chin, które mają amerykańskie obligacje na sumę 1,3 bln dol., a wysoki kurs juan/dolar oznacza również spadek popytu na chińskie towary w USA.
Nie należy oczekiwać, by Bushowi udało się poprawić stosunki z Rosją, która celowo dąży do konfrontacji z USA. Bardziej agresywna Rosja jest wyzwaniem także dla jej europejskich sąsiadów, uzależnionych od ropy i gazu ze Wschodu.
W trakcie dwóch - niepełnych jeszcze - kadencji Busha, Ameryka w znacznym stopniu roztrwoniła swoją bezprecedensową potęgę. Następny prezydent stanie przed tytanicznym wyzwaniem przywrócenia światowego przywództwa USA.
"Zaczyna się właśnie ostatni rok prezydentury George’a Busha. Smutny to koniec kadencji. Pozycja Busha jest i będzie wyjątkowo słaba zarówno w kraju, jak i za granicą. Będzie to miało bardzo negatywne konsekwencje dla Stanów Zjednoczonych i ich zachodnich sojuszników" - pisze w DZIENNIKU Ariel Cohen, ekspert Heritage Foundation.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama