Dobrze też, że Serbia ograniczy swoją reakcję do środków dyplomatycznych i nie odetnie elektryczności lub nie zablokuje wymiany handlowej.

Stosunki unormują się jednak dopiero za kilkanaście lat. Czeka nas więc długa droga. Zdecydowanie odrzucam oskarżenia, jakoby niezależne Kosowo było pierwszym krokiem do stworzenia wielkiej Albanii. W 120-osobowym parlamencie kosowskim zasiada jeden przedstawiciel partii nawołującej do zjednoczenia z Albanią. Jak widać, taki radykalny program nie cieszy się poparciem społecznym. Radykałowie polityczni zdobywają u nas o wiele mniej głosów niż w Serbii. Zresztą zjednoczenie z Albanią nie jest konieczne, skoro do Albanii podróżujemy na podstawie dowodów osobistych, nie ma również granic kulturowych. Gdy nasze kraje wstąpią do UE, nie będzie żadnej potrzeby politycznego zjednoczenia.

Reklama

Kosowscy Albańczycy sprzeciwili się też podziałowi państwa wzdłuż granic etnicznych dlatego, że są to historyczne granice uwzględnione jeszcze w jugosłowiańskiej konstytucji. Ich kwestionowanie mogłoby doprowadzić do podziału innych postjugosłowiańskich państw, jak Bośnia czy Macedonia.

Zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy bardzo zależni od wspólnoty międzynarodowej, a nasza niepodległość polega głównie na oddzieleniu się od Serbii. Bardzo nam jest potrzebna pomoc UE i dobrze się stało, że otwiera ona u nas swoją misję, która będzie się zajmować usprawnianiem wymiaru sprawiedliwości, bo sprawia on ogromne problemy. Pomoc ONZ była bardziej rozproszona i często mniej skuteczna.