"Połowa z nich to policjanci. Rannych jest też dwóch dziennikarzy" - poinformowały serbskie media. Wcześniej demonstranci obrzucili ambasadę kamieniami i butelkami. "Stop terrorowi USA!" - skandowali. Na budynek poleciały koktajle Mołotowa. Kilku demonstrantom udało się sforsować drzwi ambasady i dostać do środka. Ze środka wyrzucali papiery i meble. Potem podpalili kilka pokoi.
Policja, która na miejsce zajść przybyła dość późno, użyła gazu łzawiącego, żeby zepchnąć tłum demonstrantów do bocznych uliczek. Pożar w ambasadzie, na szczęście, ugaszono. "Znaleźliśmy jedno zwęglone ciało" - poinformowali amerykańscy dyplomaci.
USA zaapelowały do rządu serbskiego o pomoc w ochronie ambasady. "Jestem oburzony atakiem tłumu" - oświadczył ambasador USA przy ONZ Zalmay Khalilzad. Ostro atak skomentował Biały Dom: "Na naszą placówkę napadła banda zbirów"
Ale wściekli Serbowie zaatakowali nie tylko amerykańską placówkę. "Koktajle Mołotowa poleciały także na ambasady Niemiec, Turcji i Chorwacji" - poinformowała policja.
Rada Bezpieczeństwa ONZ już potępiła "ataki tłumu" zarówno na ambasadę USA, jak i inne placówki dyplomatyczne w Belgradzie.
Ale nie tylko ambasady padły ofiarą wściekłego tłumu. Demonstranci podpalili też ponad 20 samochodów osobowych, tramwaj i pięć autobusów miejskich. Splądrowany został dom towarowy, zdemolowano restaurację McDonald's, obrabowano dwa przedstawicielstwa zagranicznych banków, podpalano pojemniki na śmieci i plądrowano kioski.
Amerykańscy politycy nie mają wątpliwości, kto jest winien zamieszkom w Belgradzie. "Stoi za nimi Rosja" - uważa były ambasador USA przy ONZ Richard Holbrooke, architekt amerykańskiej polityki na Bałkanach w latach 90. Podobnego zdania jest m.in. były dowódca NATO Wesley Clark.
p
Demonstracja trwa
Belgrad przygotował się na wielkie poparcie dla wielkiej Serbii. Zamknięto szkoły, a pociągi i autokary za darmo przywoziły demonstrantów. Na ulicach Belgradu protestowało 200 tysięcy osób.Serbowie są rozwścieczeni nie tylko samowolą opanowanej przez Albańczyków prowincji, ale i tym, że akceptują ją kolejne kraje świata. Ostatnio Włochy i Estonia.
Ale nie tylko w Belgradzie widać niezadowolenie ze zmian w kraju. W wielu serbskich miastach zaatakowano biura Liberalnej Partii Demokratycznej (LDP). Jej 37-letni przywódca Czedomir Jovanović akceptuje niepodległość Kosowa i widzi w niej szansę na lepszą przyszłość Serbii.
Protesty nie ominęły też znów granicy. Kilkuset dawnych serbskich wojskowych obrzuciło w czwartek kamieniami kosowską policję i siły NATO na przejściu granicznym w Merdare między Serbią a Kosowem. Nikt nie ucierpiał.
Około 1000 Serbów bośniackich manifestowało też w Banja Luce, stolicy administracyjnej Republiki Serbskiej w Bośni i Hercegowinie. Protestujący skandowali "Kosowo sercem Serbii" i wymachiwali serbskimi flagami. Nieśli też portret Władimira Putina - prezydenta Rosji, który nie uznał proklamacji niepodległości przez Kosowo.
Papież: Potrzeba pojednania i poszanowania
Benedykt XVI zaapelował w czwartek, by w sprawie Kosowa "wszystkie zainteresowane strony działały z ostrożnością i umiarkowaniem, dążąc do rozwiązań sprzyjających wzajemnemu poszanowaniu i pojednaniu".