Ktoś już zresztą dawno powiedział, że misja w TVP zaczyna się po północy, chociaż wtedy można też trafić na zagadki interaktywne. Domyślam się nawet, jak mogą brzmieć, bo TVP już nieraz pytała widzów np. czy potrawą wielkanocną jest babka wielkanocna czy pizza. Jedyna misja takich programów to nabijanie telewizyjnej kasy, bo każdy wysłany SMS z odpowiedzią to kilka złotych do jej budżetu.
Dlaczego więc abonament mają płacić również ci, którzy misji nie uświadczą wcale, bo w nocy śpią? Wciąż nie wiemy nawet, jak te publiczne w końcu pieniądze są wydawane. Audyt, do którego dotarło Radio Zet, pokazuje, że nawet 15 procent abonamentu przeznaczane jest na czystą komercję w rodzaju "Gwiazd tańczących na lodzie" czy "Przebojowej nocy", pół miliona złotych wydano na ochronę dóbr osobistych pań Raczyńskiej i Koteckiej, a 130 milionów ukryto w ramach rezerwy na wypadek procesu z firmą zewnętrzną. I - proszę mi wybaczyć - nie przekonują mnie argumenty dyrektora Wojciecha Pawlaka, że taniec na lodzie jest misyjny, bo zachęca widzów do korzystania ze ślizgawek.
Ale mimo to będę bronić abonamentu. Nie jest żadnym remedium na złą jakość publicznych mediów pozbawienie ich stałego dochodu. Abonament powinien obowiązywać, ale to, jak jest spożytkowany, musi być nareszcie porządnie kontrolowane. Telewizje w Europie, chociażby niemiecka, też utrzymują się z abonamentu, ale wydawanego na jasnych i przejrzystych zasadach. W Polsce pieniądze płyną na Woronicza i nie wolno nawet zapytać, na co są przeznaczone, bo to tajemnica handlowa. Publiczna telewizja w Wielkiej Brytanii opiera się na abonamencie, ale w zamian za to nie raczy swoich widzów reklamami. Taki sam kształt mediów rodzi się właśnie we Francji, a Nicolas Sarkozy powiedział, że po zlikwidowaniu reklam nikt w mediach publicznych nareszcie nie będzie mógł się skarżyć, że "tyrania sukcesu komercyjnego uniemożliwia nadawanie programów dobrej jakości". No właśnie, coś za coś: albo abonament, albo reklamy.
Tymczasem prezes TVP Andrzej Urbański trzyma się dziwacznej tezy: tyle misji, ile oglądalności, a to zupełna pomyłka. No bo czym się różni rewia gwiazd na lodzie, od rewii na parkiecie czy w cyrku? Jeżeli taniec na lodzie jest misyjny, to tak samo misję wypełnia i TVN, i Polsat, puszczając swoje show. Wiadomo że nigdy program dokumentalny nie będzie miał tylu widzów, co program rozrywkowy z udziałem najpopularniejszych aktorów. Ściganie się ze stacjami prywatnymi na oglądalność i zyski z reklam jest więc w wydaniu TVP kompletnym pomieszaniem reguł. Media publiczne trzeba też odchudzić. Nie rozumiem sensu istnienia tylu kanałów - "Jedynka", "Dwójka", Polonia, Info, Kultura, Historia, Sport - tym bardziej, że do wielu z nich przeciętny widz nie ma dostępu. Jednocześnie pan prezes chwali się zyskami TVP, ale transmisje meczów Euro 2008 przechodzą mu koło nosa i trafiają do prywatnego Polsatu. Za co tu telewizji publicznej płacić?
Na te wszystkie wątpliwości nie da się jednak odpowiedzieć jednym, nośnym hasłem: zlikwidujmy abonament. To wylewanie dziecka z kąpielą. Jaką mamy gwarancję, że bez abonamentu program TVP będzie ciekawszy? Żadnej. Za to prezes Urbański już zapowiedział, że w takim przypadku będzie łamał prawo i przerywał programy reklamami. Platforma powinna na nowo przemyśleć swój projekt naprawy publicznych mediów. Przecież im mniej publicznych pieniędzy trafi do TVP, tym mniej będzie można od niej wymagać.