Maciej Walaszczyk: Na co PiS awantura z Ludwikiem Dornem i publiczne roztrząsanie jego prywatnego życia? Czy tak osobistej sprawy nie powinno się wyjaśniać na stopie osobistej i w zaciszu gabinetu?
Adam Lipiński*: Nie chcę mówić o szczegółach naszych rozmów z panem Ludwikiem. Najlepiej byłoby, gdyby przestał nas atakować, wrócił do PiS i zakończył ten spektakl, który ma miejsce – bądź gdyby doszło do aksamitnego rozejścia się. Lepiej zrobić to w sposób kulturalny, niż podsycać konflikt.

Reklama

Niemal przed rokiem PiS utracił władzę i przeszedł do opozycji. I obraz pana partii nie jest dziś najlepszy. Podobnie wyniki w sondażach.
Zawsze jest tak, że partia, która przechodzi do opozycji, przeżywa okres pewnego psychicznego zawieszenia, czy napięcia. To jest najtrudniejszy czas.

Ale czas tego, jak pan mówi, psychicznego zawieszenia trwa już rok? To nie za długo?
Nie jest tak źle jak to niektórzy opisują. Przez ostatni rok PiS był bardzo aktywny, jeśli chodzi o inicjatywy ustawodawcze i konferencje prasowe. Organizujemy mnóstwo debat programowych. Niestety, często się tego nie zauważa. Ciągle się spotykam z tezą, że PiS się nie odnalazł w opozycji. Celowo kreuje się taki wizerunek i nie dostrzega aktywności, która - jak oceniam - jest znacznie większa niż aktywność innych ugrupowań, które przeszły przez etap oddawania władzy w ciągu ostatnich kilkunastu lat.

Dlaczego nie dostrzega się tej aktywności pozytywnej? Przyznam, że sam mam z tym kłopoty.
Myślę, że to wina przekazu. Kiedy rządziliśmy, nasze pomysły i nasza aktywność przejawiała się w działaniach poszczególnych ministrów, premiera i rządu. To były twarze, które były obecne w mediach, w telewizji. Tymczasem ta sama grupa przechodzi na drugą stronę barykady, ci ludzie przestają być ministrami, nie podejmują decyzji, nie są tak widoczni, ich aktywność publiczna jest ograniczona. Nałożył się na to inny proces: przekaz kierowany do opinii publicznej jest mocno stabloidyzowany, bo ta tabloidyzacja dotknęła polityki. Dzisiaj nie mówi się o partiach prawicowych i lewicowych, tylko generuje się przekaz emocjonalny np. "partia obciachowa" i "partia cool".

Reklama

Rozumiem, że "partią obciachu" stał się PiS?
Starają się nam przyczepić taką etykietkę specjaliści od czarnego PR. Metody walki politycznej są różne, jedną z nich jest walka o słowa i etykiety.

Czy macie jakiś pomysł na przełamanie tego trendu? Awantura wokół alimentów Ludwika Dorna rodzi możliwość, że media jeszcze długo będą się skupiały na alimentach kolejnych działaczy.
Nie płacę alimentów, a mojej córce dla bezpieczeństwa podniosłem nawet kieszonkowe (śmiech). Niestety dzisiaj nie jest ważne, jakie ma się pomysły polityczne, ale w jaki sposób się je przekazuje: kto je przekazuje i w jakiej formie to robi. Problem PiS od pewnego czasu polega na tym, że nasza oferta jest niejako a priori odrzucana, bądź niezauważana. Tymczasem - moim zdaniem - jest ona dla ludzi bardziej atrakcyjna, by jednak taką się stała, musimy z niej zdjąć odium owego wirtualnego braku wiarygodności.

Trzy lata temu, a szczególnie w roku 2001, każdy wiedział, jakie są wasze cele polityczne. PiS podnosił kwestię bezpieczeństwa osobistego obywateli, bezpieczeństwa narodowego, oczyszczenia życia publicznego z patologii, przewartościowania w polityce zagranicznej. Dziś przekaz ten jest zupełnie nieczytelny. Co teraz, choćby hasłowo, jest najważniejszym celem, jaki PiS chciałby realizować?
Najważniejsze sprawy dotyczą reformy służby zdrowia, bezpieczeństwa energetycznego, narodowego i wielu innych tematów, ale przekaz ten po prostu słabo dociera do opinii publicznej. Osobiście zajmowałem się kontaktami z Polakami za granicą i Polonią, ustawą o Karcie Polaka, polityką wschodnią. Mogę pokazać, w jaki sposób i gdzie dokładnie polityka PO i rządu Donalda Tuska gwałtownie się w tych sprawach zmieniła. Dotyczy to relacji Polski z Litwą, realizacji ustawy Karta Polaka, stosunku naszego rządu do Związku Polaków na Białorusi i reżimu Łukaszenki, zaangażowania w promocję Ukrainy w UE, czy polskiej polityki wobec krajów Zakaukazia. To tylko wąski przykład - w tych poszczególnych kwestiach PiS ma odmienne zdanie niż Platforma. Ale te ważne sprawy z wielkim trudem się przebijają do opinii publicznej.

Reklama

A może - jak pisał na naszych łamach Eryk Mistewicz - PO będzie rządziła Polską jeszcze siedem lat?
Jesteśmy przygotowani do tego, by odzyskać władzę, i nie jest tak, że straciliśmy nadzieję. Zdobyliśmy spore doświadczenie, mamy kadry, które wiedzą, jak się rządzi. Jesteśmy również przygotowani na ewentualne wybory, choć nic nie wskazuje na to, by miało do nich w najbliższym czasie dojść. Musiałaby nastąpić dekompozycja koalicji rządowej i totalny konflikt między PSL – PO, choć w odwodzie pozostaje zawsze możliwość zawiązania przez Platformę układu programowego z SLD. Sytuacja mogłaby się zmienić, gdyby doszło do załamania gospodarczego, choć nie życzę tego ani PO, ani Polsce.

Nie dojdzie więc do przedterminowych wyborów?
Wątpię. Sądzę, że wybory parlamentarne odbędą się za trzy lata.

Oczekujecie więc na przełomowy spadek poparcia dla PO i nowe rozdanie na scenie politycznej?
Praktyka pokazuje, że koalicje rządowe zaczynają tracić poparcie w połowie kadencji. PO może więc liczyć jeszcze na około roczny kredyt zaufania i wtedy sytuacja zacznie się zmieniać.

Czy PiS będzie potrafił przejąć tę pulę wyborców, którzy będą na nowo do przechwycenia?Na razie jest to układ zero-jedynkowy, więc przejmować będziemy my. Nic nie wskazuje na to, by mogła się odtworzyć lewica. Jest oczywiście pomysł na stworzenie nowej formacji politycznej budowanej przez Kazia Ujazdowskiego. Grupa ta liczy właśnie na głęboką dekompozycję sceny politycznej i osłabienie PO. Mało jednak prawdopodobne, by zainteresowali się nią zwolennicy PiS. Jej przekaz adresowany jest raczej do elektoratu Platformy.

*Adam Lipiński, wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości