Czy IPN jest jeszcze do czegoś potrzebny?

Nie tylko potrzebny, ale wręcz niezbędny. Bez instytucji tego typu nie jest możliwe prowadzenie skutecznej polityki historycznej lub jak mówią inni – polityki pamięci. Nie wspominając o tym, że IPN to wymagające stałej opieki archiwa: blisko 100 km bieżących akt, które należy konserwować, opracowywać i udostępniać. To także poszukiwania nieznanych miejsc pochówków ofiar totalitaryzmów, to opieka nad miejscami pamięci narodowej. Co więcej – mało kto wie, że po raz pierwszy nazwa Instytut Pamięci Narodowej pojawiła się w kręgach rządu RP na uchodźstwie w czasie II wojny. W kraju instytut działał w pierwszych latach powojennych – ten IPN zlikwidowali komuniści w 1948 r.
A po co uprawiać politykę historyczną?
Reklama
Słowo „polityka” bardzo często kojarzy nam się pejoratywnie, a przecież z definicji to działanie na rzecz dobra wspólnego. A skoro tak, to istnieje potrzeba jej uprawiania również w tym obszarze. Polityka historyczna powinna służyć temu, aby historia jednoczyła obywateli – zarówno poprzez odwoływanie się do wspólnych wartości i sukcesów, jak i wyciąganie wniosków z błędów i porażek. Polityka historyczna potrzebna jest państwu tak, jak każda inna – naukowa czy edukacyjna. Bo historia – czy tego chcemy, czy nie – jest elementem bieżącej polityki. Spójrzmy na wspólne zdjęcie prezydenta Francji François Mitterranda i kanclerza RFN Helmuta Kohla nad grobami poległych w I wojnie światowej. Znajdziemy je w każdym francuskim i niemieckim podręczniku – zarówno tym sprzed lat, jak i współczesnym; nie zniknie też z książek w przyszłości. A wykonanie gestu widocznego na zdjęciu było właśnie polityką historyczną. Czy przyniosło pożytek obu krajom? Jestem przekonany, że tak.