Przypadkowo siadłyśmy obok siebie w kinie. Myślałam, że pani jest twardzielką, że nie robią na pani wrażenia sceny z zarzyganymi alkoholikami. Pani ich leczy, a w pewnym momencie ścisnęła mnie pani za rękę.
Przeżywam takie filmy. One niczym nie różnią się od życia. Ten z Maciejem Stuhrem grającym alkoholika, „Powrót do tamtych dni”, jest tak mocny, że naprawdę trudno mi było wytrzymać.
Pani mąż, prof. Wiktor Osiatyński, był alkoholikiem.
Nie byliśmy małżeństwem i nie mieszkaliśmy razem, kiedy pił.
Ale miał za sobą historię picia.
Mógłby umrzeć razem z Ireneuszem Iredyńskim, z Jonaszem Koftą, z połową SPATiF-u. Cud zdarzył się dzięki temu, że pojechał do Ameryki. W Polsce w tamtym czasie by nie wytrzeźwiał. U nas i dzisiaj trudno się trzeźwieje. Znów dziś odebrałam telefon od zdesperowanego artysty.
Pijak?
Pijak.