DGP: Czy powtórka z kryzysu migracyjnego z 2015 r. byłaby dziś możliwa?
Magdalena Majkowska-Tomkin: Jeśli chodzi o tak duży napływ ludzi, wydaje mi się to możliwe. Od czasu pandemii sytuacja ekonomiczna w wielu krajach Afryki i Bliskiego Wschodu mocno się pogorszyła. COVID-19 nieco zablokował też naturalne przepływy ludności. A czy odpowiedź państw unijnych byłaby dziś taka sama? Myślę, że nie. 2015 r. bardzo zmienił podejście zarówno rządów, jak i UE. Niestety na gorsze. Politycy są teraz nastawieni na zatrzymanie napływu migrantów za wszelką cenę lub przynajmniej jego radykalne zmniejszenie.
A czy to możliwe?
To utopijne myślenie. Im bardziej państwa członkowskie starają się powstrzymać migrację, tym usilniej ludzie poszukują nowych tras, którymi przedostaną się do Europy. Jak się zamknie jedną, to zaraz otwiera się druga.
Zwykle dłuższa i bardziej niebezpieczna.
Często również droższa. A najbardziej zyskują na tym przemytnicy. Kilka tygodni temu hiszpańska policja aresztowała w ramach dużej operacji grupę przestępczą, która organizowała przerzut migrantów z Syrii do Europy. Trasa wiodła przez Sudan lub Emiraty Arabskie, dalej przez Libię i Algierię, a stamtąd do Hiszpanii. Do pokonania w sumie 8 tys. km. Syryjczycy płacili za taką podróż nawet 20 tys. dol. To pokazuje, jak duża jest desperacja tych ludzi. Grecja straciła ostatnio na popularności jako punkt wejścia do Europy, bo jej służby przeprowadzają dużo push-backów. Łódź, która zatonęła miesiąc temu na Morzu Egejskim z kilkuset migrantami na pokładzie, wypłynęła z Libii w kierunku Włoch, bo wielu przemytników uważa, że teraz to lepsza droga do UE.
Oni sami uważają się raczej za agentów podróży, którzy ułatwiają przedostanie się do Europy. Skoro jest popyt na ich usługi, to jest i podaż. Dzisiaj już tego nie pamiętamy, ale jeszcze 20 lat temu osoby, które chciały wystąpić o azyl w Europie, mogły po prostu kupić bilet na samolot, złożyć wniosek na miejscu, a potem czekać na decyzję. Nie musiały się zwracać do przemytników. Teraz jest to oczywiście wykluczone, bo linie lotnicze nie wpuszczą na pokład nikogo bez wizy. Z kolei jej uzyskanie jest praktycznie niemożliwe. A podanie o azyl trzeba złożyć osobiście na terytorium UE. Razem sprawia to, że przemyt kwitnie.
CZYTAJ WIĘCEJ W ELEKTRONICZNYM WYDANIU "DGP. MAGAZYN NA WEEKEND">>>