Amerykanie nie lubią zagranicznych filmów, zwłaszcza historycznych. Twierdzą, że ich po prostu nie rozumieją. Z całą pewnością ma to związek z tym, że wielu Amerykanów wciąż żyje iluzjami na wiele historycznych tematów - w tym również na temat Związku Radzieckiego i Rosjan.

Reklama

Dotarcie do ludzi Zachodu z tą prawdą jest bardzo ważne, choć z pewnością trudne. Oczywiście, nie ma najmniejszych wątpliwości, że Amerykańska Akademia Filmowa nominowała „Katyń” do Oscara przede wszystkim ze względu na walory artystyczne tego filmu. Ale w moim przekonaniu decyzja ta ma również o wiele szerszy wymiar i większe znaczenie. Tragedia, która w 1940 roku rozegrała się w Katyniu, wciąż pozostaje bowiem bardzo mało znana na świecie - o ile w ogóle.

Myślę, że na dotarcie z tym fragmentem - nie tylko polskiej - historii do Amerykanów jest bardzo dobry moment. Relacje Rosji z USA pozostają od jakiegoś czasu nie najlepsze i Amerykanie poszukują odpowiedzi na pytanie, jaką rolę odgrywa w tym rosyjska historia, mentalność czy obyczaje.

Dlatego "Katyń" Wajdy może stać się dla Amerykanów bardzo potrzebną im lekcją historii. Przebicie się z produkcją, która nie zyskała uznania na jakimś prestiżowym konkursie - byłoby jednak właściwie niemożliwe. Bo dotrzeć do zagranicznego kina jest trudno, nawet w wielkich, kosmopolitycznych metropoliach, takich jak Boston, gdzie od lat mieszkam i obserwuję scenę kulturalną. Równie trudno jest przebić się z informacją - zwłaszcza na temat historii - za pomocą książki, bo historia nie jest głównym zainteresowaniem tzw. przeciętnego Amerykanina. Dlatego skutecznym wehikułem przekazu pozostaje tylko obraz. Trzymajmy zatem kciuki, by oscarowa statuetka przypadła właśnie Polakowi. Bo jest to szansa nie tylko dla jego twórczości reżyserskiej, ale przede wszystkim dla polskiej historii.

Richard Pipes, amerykański historyk, sowietolog, specjalista historii Rosji, doradca prezydenta USA Ronalda Reagana ds. Rosji i Europy Środkowej