W liście do biskupów papież Benedykt XVI wyraził żal i skruchę za niezbyt staranne zbadanie sprawy przed zdjęciem ekskomuniki wobec lefebrystów. Stolica Apostolska nie raz już przepraszała za postępowania Kościoła, ale zwykle kilkaset lat po kontrowersyjnych wydarzeniach lub decyzjach. Czyniła tak, by nie ulegać doraźnej presji.

Obecny pośpiech jest odwrotnością tamtej postawy. Efektem presji właśnie, a wręcz ataku na Watykan i Benedykta XVI. Teoretycznie poszło nawet nie tyle o samych lefebrystów, ile o jednego z biskupów bractwa Richarda Williamsona, który negował liczbę ofiar Holocaustu. W protestach dominowała jednak nuta potępienia Kościoła za to, iż przywracając ich na swoje łono, zwraca się w stronę reakcji.

Bractwo św. Piusa X rzeczywiście nie zaakceptowało zmian posoborowych, broniąc zaciekle starej liturgii i nauczania, ale miało marginalne znaczenie. Zdjęcie ekskomuniki z jego biskupów (bo tylko oni byli nią objęci) samo w sobie było ledwie drobnym epizodem z życia Kościoła. Dało natomiast znakomitą okazję do ataku na Benedykta XVI za jego rzekomą reakcyjność, co jest oczywistym kłamstwem. Obecny papież był wszak jednym z filarów Soboru Watykańskiego II.

Pospieszne pokajanie się papieża, choć miało być wylaniem oliwy na wzburzone fale, paradoksalnie może zachęcić do kolejnych ataków z byle powodu. Dobrze, że Stolica Apostolska przeprasza za swoje błędy. Źle, że czyni to pod presją środowisk ewidentnie jej wrogich.