"To nie jest takie proste" - mówił o planach zwiększenia naszego kontyngentu w Afganistanie Donald Tusk. Przekonywał, że ta misja jest zupełnie inna niż misja iracka, a to dlatego, że wojnę prowadzi całe NATO, a nie USA i jego sojusznicy.

Reklama

Szef rządu stwierdził, że dla nas jest to bardziej wojna o bezpieczną przyszłość Polski. "Zwłaszcza teraz, kiedy po raz pierwszy praktyczne zastosowanie ma art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego" - tłumaczył. Artykuł ten mówi o obowiązku niezwłocznej pomocy, jeśli jeden z krajów NATO zostanie napadnięty.

Tusk potwierdził, że w czasie rozmowy telefonicznej Obama prosił go o wsparcie. Odpowiedź brzmi "tak", wciąż jednak nie wiadomo, ilu żołnierzy pojedzie na wojnę. "Kilkuset" - mówi premier i dodaje, że "zapotrzebowanie" ma określić minister obrony Bogdan Klich.

Szef rządu przekazał też argumentację Baracka Obamy. Prezydent USA stwierdził, że zwiększenie zaangażowania teraz może pozwolić znacząco je zmniejszyć w przeciągu najbliższych 18 miesięcy.

Reklama