13 października Aleksander Grad i Bronisław Komorowski podpisali porozumienie z przedstawicielami central związkowych działających w Polskim Górnictwie Naftowym i Gazownictwie. PO zobowiązała się, że Skarb Państwa pod rządami tej partii zbędzie pracownikom 15 proc. akcji spółki. W zamian związkowcy zaapelowali do wszystkich pracowników PGNiG, by zagłosowali na PO.

Reklama

Rząd szacuje liczbę uprawnionych do otrzymania akcji na ponad 60 tys. osób. Na głowę przypadają akcje o średniej wartości ponad 70 tys. zł. Obietnicę ich przyznania złożył jeszcze rząd Marka Belki w październiku 2004 roku. Rząd PiS nie realizował tej umowy. Tłumaczył, że nie doszło do prywatyzacji, która jest warunkiem przyznania prawa do akcji pracowniczych. Resort skarbu wyjaśniał, że sprywatyzuje PGNiG, gdy spółka odzyska kontrolę nad EuRoPol Gazem nadzorującym strategiczny system gazociągów w Polsce.

PO swoją umowę obwarowało warunkiem, że "nastąpi dodatkowe zabezpieczenie przed ewentualną próbą odkupienia tych akcji przez inwestorów, którzy mogą kierować się innymi zasadami i celami niż bezpieczeństwo energetyczne Polski".

Zdaniem PiS, porozumienie PO ze związkami jest złamaniem ordynacji wyborczej. Poseł Tomasz Dudziński zapowiedział, że PiS zwróci się do Państwowej Komisji Wyborczej z prośbą o zajęcie się tą sprawą. Oskarżył PO o "korupcję polityczną". "Podpisała porozumienie w sprawie załatwienia sobie głosów pracowników PGNiG za niebagatelną kwotę około 4 mld zł" - twierdzi poseł PiS. Co na to PO? Natychmiast podało PiS do sądu w trybie wyborczym. "Dudziński będzie się tłumaczył ze swoje kłamstwa pod adresem PO" - mówi Sławomir Nowak z PO.

Reklama

Minister gospodarki Piotr Woźniak zapewnia, że PGNiG będzie prywatyzowane, ale "nie na mocy porozumienia między partią polityczną a związkami zawodowymi". I stwierdził, że umowa PO ze związkowcami jest nieważna.