W niedzielę o 22.55 ogłoszono wstępne wyniki wyborów. Od razu też rozpoczęły się gorączkowe spekulacje, którzy kandydaci przez cztery lata będą pracować w budynku przy ul. Wiejskiej w Warszawie. Jednak wczorajszy dzień wzbudził szczególne emocje wśród tych, którzy nigdy nie byli jeszcze parlamentarzystami lub chcieli po latach ponownie otrzymać mandat.

Powrót do polityki udał się byłemu premierowi Włodzimierzowi Cimoszewiczowi. Wprawdzie do Senatu kandydował jako kandydat niezależny, bez wsparcia jakiejkolwiek partii, ale zgromadził prawie 176 tys. głosów, najwięcej w białostockim okręgu. Jest to duże zaskoczenie, tym bardziej że po aferze z Anną Jarucką dotyczącą kontrowersji wokół jego oświadczenia majątkowego wycofał się nie tylko z wyborów prezydenckich, ale także z polityki. Były premier Józef Oleksy nie wróży jednak swojemu dawnemu koledze pierwszoplanowej roli.

Reklama

"Wraca jako niezależny człowiek i znany polityk, ale będzie outsiderem. Sądzę, że raczej będzie popierał w Senacie PO" - ocenia.

Kolegą Cimoszewicza w senackiej ławie będzie m.in. przedstawiciel PO, były szef IPN, prof. Leon Kieres. Jako szefowi instytutu zarzucano mu, że bez żadnej podstawy prawnej ujawnił, że o. Tadusz Hejmo był tajnym współpracownikiem SB. Także w okresie jego rządów w IPN z instytutu wypłynął katalog nazwisk osób, o których informacje znajdują się w dokumentach PRL-owskich specsłużb, tak zwana lista Wildsteina.

Mniej kontrowersji budzi były trener piłkarskiej reprezentacji Polski Antoni Piechniczek, który z katowickiej listy PO dostał się do Senatu. W ten sposób powetował sobie niepowodzenie sprzed dwóch lat, gdy jako kandydat demokratów.pl nie dostał się do parlamentu. Problemów z wejściem do Sejmu nie miał startujący do Sejmu z list PO reżyser Kazimierz Kutz, który w poprzedniej kadencji parlamentu był senatorem niezależnym.

Najprawdopodobniej do Sejmu z listy PO w Gliwicach wejdzie także Mirosław Sekuła, do niedawna szef Najwyższej Izby Kontroli, były poseł AWS. Jego kolegą z poselskiej ławy będzie najprawdopodobniej rzecznik rządu Jarosława Kaczyńskiego Jan Dziedziczak, który kandydował z "jedynki" w Kaliszu. Mimo że lokalni politycy starali się dyskredytować spadochroniarza z Warszawy, wczorajsze nieoficjalne jeszcze wyniki wskazywały, że Dziedziczak przekonał do siebie kaliskich wyborców.

Ostra walka o wejście do parlamentu toczyła się za to w Warszawie. Wczoraj do późnych godzin podliczano jeszcze głosy Polaków głosujących za granicą. Dlatego dopiero dziś będzie wiadomo, kto ze stolicy dostanie się do parlamentu. Jakiekolwiek spekulacje i wstępne wyniki okazywały się złudne, ponieważ różnice między kandydatami często nie przekraczały jednego procenta głosów. Najprawdopodobniej w ławach poselskich zasiądzie doradca premiera Kaczyńskiego ds. Polonii Michał Dworczyk. Mimo ostatniego miejsca na liście PiS głosowało na niego wielu Polaków mieszkających poza granicami kraju.

Reklama