Były minister sprawiedliwości nie puścił tych słów płazem. "Otrzymaliśmy zawiadomienie. Prokurator już podjął czynności sprawdzające" - powiedziała "Życiu Warszawy" Iwona Śmigielska-Kowalska, rzeczniczka płockiej prokuratury.
Zdaniem Zbigniewa Ziobry stołeczni śledczy, którzy podważyli autentyczność nagrania rozmowy z Andrzejem Lepperem, zarejestrowanej na słynnym dyktafonie, przekroczyli swoje uprawnienia. Prokuratorzy tłumaczyli, że zapisy, które dostali - jeden na dyktafonie, drugi na płycie CD - różnią się. "Szukamy oryginału" - mówiła Katarzyna Szeska ze stołecznej prokuratury okręgowej.
Choć "nieoryginalne" nie znaczy "zmanipulowane", Ziobrę oburzyły te słowa. Powiadomił prokuraturę, że warszawscy śledczy naruszyli przepisy, informując media o swoich wątpliwościach co do oryginalności nagrania - informuje "Życie Warszawy".
Dyktafon posłużył Zbigniewowi Ziobrze do zarejestrowania rozmowy z Andrzejem Lepperem, w czasie której - jak twierdził później szef Samoobrony - ówczesny minister sprawiedliwości ostrzegł go o przygotowywanej przez Centralne Biuro Antykorupcyjne akcji w ministerstwie rolnictwa. "To gwóźdź to trumny Andrzeja Leppera" - tak mówił Ziobro, twierdząc, że nagranie to dowód na to, iż szef Samoobrony kłamie.