Lech Kaczyński pytał między innymi, czy zachodzi "niebezpieczeństwo" postawienia Bondarykowi zarzutów w sprawie wycieku tajnych danych z sieci telefonii Era GSM. "Śledztwo jest prowadzone w sprawie, a nie przeciw konkretnej osobie. Jak wiele innych osób zatrudnionych w PTC sp. z o.o. pan Krzysztof Bondaryk był w nim świadkiem. Śledztwo trwa od kilku lat. Wszelkie insynuacje, jak też jakiekolwiek sugestie władzy wykonawczej wobec prokuratorów, co do możliwości postawienia zarzutów, są niedopuszczalne w demokratycznym państwie prawa" - odpowiada Centrum Informacyjne Rządu.
Prezydent pytał także, w jakich firmach i na jakich stanowiskach pracował Bondaryk i czy ABW prowadzi postępowanie wobec którejś z tych firm. Czy w ostatnich kilku latach Bondaryk pracował w firmach Zygmunta Solorza i był z tym biznesmenem blisko związany. Według rządu, szczegółowe informacje dotyczące przebiegu kariery zawodowej Bondaryka prezentowane były na forum kolegium do spraw służb specjalnych, na którym był także przedstawiciel prezydenta. Przyznaje, że Bondaryk pracował w wielu instytucjach, na przykład w Invest-Banku i w Elektrimie.
"Piastował tam stanowiska kierownicze, nigdy nie ukrywając tego faktu. Zatem wszelkie publiczne insynuacje wobec Pana Krzysztofa Bondaryka, w związku z jego pracą są daleko idącym nadużyciem i nie odpowiadają prawdzie" - czytamy w komunikacie CIR.
Lech Kaczyński chciał także wiedzieć, czy wyjaśniono przyczyny odwołania Bondaryka z funkcji wiceministra spraw wewnętrznych w rządzie Jerzego Buzka i czy jest prawdą, że próbował przejąć i wykorzystać dokumentację z akcji "Hiacynt". Chodzi o zbiór danych obyczajowych, także o preferencjach seksualnych, jakie gromadziła peerelowska Służba Bezpieczeństwa. Dotyczyło to między innymi ówczesnych działaczy opozycji. Zdaniem strony rządowej przyczyny odwołania Krzysztofa Bondaryka z tej funkcji są znane i "nie budzą jakichkolwiek wątpliwości, w szczególności co do kwalifikacji i zdolności do pełnienia funkcji Szefa ABW".
Premier Donald Tusk powołał Krzysztofa Bondaryka i Macieja Hunię na szefów ABW i SWW 16 stycznia. Kancelaria premiera poinformowała o tym 18 stycznia. Obydwaj do tego dnia pełnili obowiązki szefów tych służb. Sekretarz stanu w kancelarii prezydenta Michał Kamiński stwierdził po tym, że szefowie służb specjalnych zostali powołani bezprawnie, bo bez wymaganej ustawowo opinii o ich kandydaturach. Premier w poniedziałek w TVN24 mówił, że nie złamał prawa.