Premier i prezydent lecą do Brukseli na nadzwyczajny szczyt Unii Europejskiej poświęcony sytuacji na Kaukazie. Mają tam zaprezentować "solidarne" i "stanowcze" polskie stanowisko w sprawie konfliktu Gruzja-Rosja. Teraz okazuje się, że będzie to też stanowisko niezwykle gorące, bo ustalone dosłownie w ostatniej chwili. Na pokładzie TU-154.

Reklama

Polskiej delegacji na szczycie przewodniczyć będzie Lech Kaczyński. Tusk w niedzielę rozmawiał o szczycie UE z prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym i kanclerz Niemiec Angelą Merkel.

"Stanowisko Polski jest znane i jednolite. Prezydent Sarkozy przedstawił projekt własnego stanowiska" - powiedział szef polskiego rządu i podkreślił, że Polska "zachowa się jednolicie". Jak ocenił, "kreowanie różnicy na siłę, tam gdzie jej nie ma wydaje się nie na miejscu". Oznacza to, że prawdopodobnie nie wyjdziemy przed szereg i będziemy zgodni z innymi krajami Unii.

Zdaniem premiera, Rosja nie zakręci Europie kurków z ropą i gazem, bo według Tuska byłoby to działanie nieracjonalne. Mimo to jednym z głównych tematów rozmów w Brukseli "postawionym mocno przez stronę polską" będzie "klarowniejsza i bardziej zdecydowana definicja solidarności energetycznej". Zdaniem Tuska, Polska "nie jest skazana" na dostawy ropy wyłącznie "z jednego kierunku".

Reklama

"Fakt, że istnieje naftoport i tak, a nie inaczej skonstruowana sieć ropociągów, a także zapasy, powoduje, że nie ma żadnych powodów do obaw" - podkreślił. Jeśli chodzi o gaz, to "uzależnienie od dostaw ze Wschodu jest większe, ale detaliczni odbiorcy też nie mieliby powodu do obaw, jeśli chodzi o pierwsze dni takiego ewentualnego kryzysu" - wyjaśnił Tusk.