Już we wczorajszym wywiadzie w "Przekroju" premier Donald Tusk zapowiadał, że cięcia budżetowe dotkną m.in. Krajową Radę Radiofonii i Telewizji czy Instytut Pamięci Narodowej. Ale na tym się nie skończy.

Reklama

"Premierowi nie wypadało powiedzieć o Kancelarii Prezydenta, ale ją też czeka zaciśnięcie pasa" - mówi "Gazecie Wyborczej" jeden z liderów Platformy Obywatelskiej. A szef klubu parlamentarnego PO dodaje: "Na inwestycje i remonty kancelarii idzie kilkanaście milionów złotych rocznie".

Tę wypowiedź próbuje nieco łagodzić szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak. "Cięcia będą dotyczyły całej administracji centralnej" - mówi. Jednak nie ulega wątpliwości, że przy okazji uchwalania budżetu na przyszły rok partia szefa rządu będzie się odgrywać na prezydencie i PiS.

Formalnie rząd samodzielnie nie może zmniejszyć budżetu Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji czy Kancelarii Prezydenta. One bowiem, jako samodzielne instytucje, same przygotowują swoje plany dochodów i wydatków. Ale kiedy trafią one do Sejmu, wtedy posłowie już mogą je przycinać. I zapewne tak właśnie zrobią.

Potwierdza to posłanka Platformy Iwona Śledzińska-Katarasińska, która szefuje sejmowej komisji kultury. A właśnie ta komisja będzie opiniować budżet KRRiT. W zeszłym roku instytucja ta kosztowała podatników 17 milionów złotych.

Śledzińska-Katarasińska nie pozostawia złudzeń co do zamiarów PO. "Nie widzę powodu, żeby ciało nieskuteczne i niepotrzebne tyle kosztowało" - mówi "Gazecie Wyborczej".