Apetyt ministrów mocno przerósł oczekiwania premiera Tuska i resortu finansów. Plany wydatków budżetowych na rok 2009 wielu przypadkach wykraczają poza wytyczone ramy. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Dlatego do resortu finansów trafiły jeszcze większe żądania.

Reklama

Ministrowie przesłali listę dodatkowych zadań, na które chcieliby dostać pieniądze. Jak wylicza "Rzeczpospolita", minister zdrowia otrzymała 3,6 mld zł, a chciałaby 6 mld zł, minister gospodarki domaga się dodatkowo 1,5 mld zł. O zwiększenie limitu przyszłorocznych wydatków wystąpili również minister nauki i szkolnictwa wyższego oraz minister kultury i dziedzictwa narodowego.

Tak się nie zachowuje zgrana drużyna - pisze "Rzeczpospolita". Nie chodzi tylko o ogromne apetyty bez patrzenia się na innych i możliwości budżetu. Co może jeszcze bardziej bulwersujące, ministrowie swoich żądań nie załatwiają we własnym gronie. Wszystko odbywa się w świetle jupiterów.

Według publicysty "Rzeczpospolitej" Piotra Gabryela, podczas konstruowania budżetu państwa - jak co roku - górę nad Polską bierze Polska resortowa. A mogłoby się tak nie dziać, gdyby rząd był rządem, a ministrowie - jego członkami - konkluduje.