"Nie wystąpiły żadne przesłanki, żeby użyć tak spektakularnych środków. Nie mówimy przecież o schwytaniu członka mafii czy płatnego mordercy" - mówił Szejnfeld w TVN24.
Decyzję o wysłaniu śmigłowców podjął ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Ale, jak ujawnił dziennik.pl, maszyny musiały zawrócić. Bo choć nakaz zatrzymania Krauzego był gotów, to plany pokrzyżował świadek, który nie zeznał tego, czego spodziewał się Ziobro.
"Każdy myśliwy o tym marzy i ta adrenalina sprawia, że czasem nie myśli. Jeśli idzie o myśliwych, to można machnąć na to ręką, ale jeśli postępuje tak minister sprawiedliwości, to musi już zastanawiać. W tej sprawie przekroczono środki" - krytykował Adam Szejnfeld w Magazynie "24 godziny".
Innego zdania był jednak Zbigniew Girzyński z PiS. Twierdził, że podejście posła Platformy Obywatelskiej może się kiedyś zemścić na Polsce.
"Nikt z tematu wysłania śmigłowców nie robi tajemnicy. Nie ma w tym nic dziwnego, że różne służby współpracują ze sobą. Jeżeli wy dla swoich korzyści chcecie zanegować potrzebę współpracy wojska z policją, to odbędzie się to z krzywdą dla postępowań, które mogłyby zostać wyjaśnione, bo następnym razem ktoś może bać się podjąć takiej decyzji" - mówił Girzyński do Szejnfelda.