Zaufanie do techniki w tym przypadku zgubiło prokuratorów i agentów. Błędnie założyli, że skoro w Gdańsku są telefony Krauzego, to i biznesmen tam jest. A on zostawił prywatne komórki w Trójmieście i wyjechał do stolicy. Tak przynajmniej twierdzi informator Radia ZET z wymiaru sprawiedliwości.
Skąd śledczy wiedzieli, gdzie są komórk Krauzego? Dzięki tak zwanym BTS-om, rozsławionym podczas pamiętnej konferencji prasowej byłego prokuratora krajowego, Jerzego Engelkinga, poświęconej kulisom przecieku z akcji CBA.
BTS to stacja przekaźnikowa telefonii komórkowej. Rozsiane są dość gęsto, bo i telefony komórkowe mają słaby zasięg. Dzięki temu, jeśli określi się, z którą stacją łączy jest komórka, można dość precyzyjnie określić, gdzie ona jest.
Wczoraj dziennik.pl ujawnił, że 13 lipca dwa wojskowe śmigłowce z tajnymi agentami na pokładzie, na rozkaz ministra obrony, wystartowały z Warszawy, aby schwytać Ryszarda Krauzego. Biznesmen miał być przesłuchany - przekonywał Zbigniew Ziobro. Ale pytania miały dotyczyć obciążających go zeznań, które śledczy chcieli usłyszeć od prezesa PZU Jaromira Netzla. Wszystko wskazuje więc na to, że przesłuchanie skończyłoby się zatrzymaniem.