Jaruzelski - oskarżony przez IPN za stan wojenny - przyszedł tym razem do sądu. Zapewniał, że chce jawnego i szybkiego procesu. Ale w to drugie można akurat wątpić. Bo generał podtrzymał, że chce przesłuchania Michaiła Gorbaczowa i Margaret Thatcher.

Reklama

"Odpowiedzialność za stan wojenny biorę na siebie" - powiedział Jaruzelski. Powtórzył, że w jego przekonaniu stan wojenny był ocaleniem narodu przed katastrofą i przeprosił za jego ofiary.

Obrona wniosła o umorzenie postępowania lub jego zwrot do Instytutu Pamięci Narodowej. Zdaniem adwokatów, oskarżeni podjęli swoje działania w stanie tzw. wyższej konieczności i w związku z tym nie popełnili żadnego przestępstwa.

Generał potwierdził, że w związku ze sprawą chce, żeby przesłuchano ówczesnego sekretarza KC KPZR Michaiła Gorbaczowa; sekretarza stanu USA Aleksandra Haiga; premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher oraz kanclerza Niemiec Helmuta Schmidta. Jaruzelski dodał też, zależy mu na "szybkim i pełnym wyjaśnieniu sprawy".

Reklama

Współoskarżony z Jaruzelskim były sekretarz PZPR Stanisław Kania wnioskuje chce też powołania na świadków Zbigniewa Brzezińskiego, doradcy ds. bezpieczeństwa prezydenta USA Jimmy'ego Cartera i Anatolija Gribkowa, szefa sztabu sił zbrojnych Układu Warszawskiego. Obrona chce też analizy setek dokumentów.

Sąd nie podjął jeszcze decyzji, czy powoła tych świadków. Sprawa jest w toku. IPN poprosił o odrzucenie tych wniosków. Ich przyjęcie na pewno przeciągnie sprawę, odrzucenie da adwokatom pretekst do podważania ewentualnego wyroku z uwagi na "ograniczenie prawa do obrony".

Sprawa trwa od kwietnia 2007 r. Główni podsądni to 84-letni gen. Jaruzelski - ówczesny I sekretarz PZPR, premier PRL, szef MON i WRON, 82-letni gen. Kiszczak - członek WRON i ówczesny szef MSW oraz 80-letni Kania, były już wtedy I sekretarz PZPR.