Jeszcze dziś Lech Kaczyński prawdopodobnie zawetuje jeden ze sztandarowych projektów rządu, czyli nowelizację ustawy kominowej, która pozwala na zwiększenie zarobków kadry kierowniczej w spółkach skarbu państwa. Na jej zablokowaniu w równym stopniu zależało zarówno PiS, jak i lewicy.

Reklama

Pewne jest także i inne prezydenckie weto, które wychodzi naprzeciw oczekiwaniom SLD: chodzi o rządowy pakiet ustaw zdrowotnych. Kolejny wspólny cel Pałacu Prezydenckiego i Sojuszu to zablokowanie ustawy zezwalającej na prywatyzację Polskiej Żegugi Morskiej. Poparcie sprzeciwu prezydenta przez posłów lewicy gwarantuje porażkę PO.

Jak dowiedział się DZIENNIK, to właśnie o tych sprawach szef SLD rozmawiał tydzień temu z prezydentem przez ponad 4 godziny. I choć zaraz po tym spotkaniu zarówno Napieralski, jak i reprezentujący głowę państwa Michał Kamiński podkreślali, że rozmowa była miła, ale pozbawiona konkretów, to wszystko wskazuje na to, że było inaczej. Zdaniem polityków PO świadczyć o tym może zachowanie SLD w sprawie prezydenckiego weta do ustawy medialnej.

To właśnie po spotkaniu z prezydentem SLD całkowicie zmieniło swój pogląd na tę sprawę. "Wcześniej byliśmy już właściwie dogadani, po spotkaniu Napieralskiego z Kaczyńskim rozmowy wyraźnie przestały się kleić" - mówi DZIENNIKOWI jeden z polityków Platformy. Co na to lewica? "W Pałacu nie doszło do formalnego dealu, ale okazało się, że w zaskakująco wielu punktach nasze interesy są zbieżne" - podkreśla jeden z prominentnych polityków SLD.

Obie strony doszły też do wniosku, że wojna między PiS i SLD żadnej z partii tak naprawdę nie służy, bo zyskuje na niej tylko Platforma. "Stąd pomysł na wspólną grę do jednej bramki" - mówi jeden z polityków PiS.

Taktyczny sojusz już wczoraj można było zaobserwować w Sejmie. Kiedy na posiedzeniu komisji regulaminowej doszło do ostrego starcia między PiS a partią Tuska w sprawie immunitetu byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, którego politycy SLD jeszcze niedawno odsądzali od czci i wiary, milczeli jak zaklęci.