Cenckiewicz miał zrezygnować ze stanowiska już w piątek. Został przez prezesa IPN przeniesiony na mniej eksponowane stanowisko w instytucie. Janusz Kurtyka, według Cenckiewicza, musiał tak zrobić, bo politycy koalicji grozili, że obetną budżet instytucji o 30 mln zł.
Ale współautor głośnej ksiązki "SB a Lech Wałęsa" jest przekonany, że to nie „jego skromna osoba” jest celem politycznych ataków. "Myślenie, że trzeba poświęcić mnie, by ratować Instytut, to ślepa uliczka. W gruncie rzeczy chodzi o głowę prezesa IPN" - mówi "Rzeczpospolitej". "Prawdziwym celem jest Janusz Kurtyka" - dodaje.
>>>Cenckiewicz: Odszedłem przez brutalne ataki rządu
"To czysta konfabulacja"
Co na to Platforma? "To czysta konfabulacja osób, które wszędzie chcą widzieć czarną rękę Platformy" - powiedział "Rzeczpospolitej" wiceszef Klubu PO Grzegorz Dolniak. Czy jednak kwota 30 ml zł nie pojawiła się w rozmowach z Kurtyką? "Zapowiadane cięcia dotkną wszystkich instytucji, w tym także IPN" - odpowiada "Rzeczpospolitej" wiceszef PO Waldy Dzikowski.
Naciskom zaprzecza także Borusewicz. Marszałek Senatu twierdzi, że nigdy nie wywierał presji na IPN i nie domagał się zwolnienia Cenckiewicza. Dodaje, że nie groził też odebraniem pieniędzy Instytutowi.
"Polityczna inwestycja w aureolę męczennika"
Jak pisze "Gazeta Wyborcza", historycy związani z gdańskim IPN są zdumieni motywami, na jakie powołuje się Cenckiewicz. "Już miesiąc temu Sławek rozpowiadał, że odchodzi, bo ma ciekawsze propozycje i będzie mógł więcej czasu poświęcić na badania naukowe. Niektórzy twierdzili, że załatwił jakieś stypendium w USA, a poza tym prezydent Kaczyński chce go do BBN. Odejście z IPN w aureoli honorowego męczennika, prześladowanego przez <układ III RP>, jest polityczną inwestycją" - mówią gazecie.