Komisja spotka się na wniosek Adama Lipińskiego, który od lat zajmuje się sytuacją w tym kraju. "Długo milczałem w tej sprawie, ale już nie będę" - mówi wiceprezes PiS. Tłumaczy, że nie chciał wykorzystywać tej sprawy przeciw Platformie, żeby nie szkodzić polskiej mniejszości. Szef komisji Marek Borowski jest ostrożniejszy. "Dopiero po posiedzeniu będę mógł oceniać tę sytuację. Dzisiaj za mało wiemy" - mówi.

Reklama

DZIENNIK ujawnił, że od kilku miesięcy polskie MSZ prowadziło z władzami białoruskimi grę, dążąc do złagodzenia reżimu Aleksandra Łukaszenki. Ceną było połączenie Związku Polaków na Białorusi, któremu szefuje Andżelika Borys z organizacją kontrolowaną przez Mińsk. Efekty były takie, że Łukaszenka i tak w wyborach nie wpuścił do parlamentu żadnego przedstawiciela opozycji, a zaufanie ZPB do polskiego MSZ zostało mocno nadwyrężone. Twarz polskiego rządu ratowali posłowie PO i premier Donald Tusk, który spotkał się z Borys i w jej obecności miał zrugać wiceministra Kremera za realizację takiego planu. Sikorskiego przy rozmowie nie było, bo w tym samym czasie w Nowym Jorku miał miejsce szczyt ONZ.

Posłowie z Komisji Łączności z Polakami za Granicą będą chcieli się dowiedzieć szczegółów planu, który realizowali wiceminister Andrzej Kremer i ambasador Polski w Mińsku Henryk Litwin. Kto go wymyślił? Czy wiedział o nim premier? Czy szef MSZ Radosław Sikorski działał w tej sprawie za plecami szefa rządu? A może jego podwładni z resortu przedstawiali Andżelice Borys swoje żądania bez wiedzy Sikorskiego?

"Od wiosny było widać, że rząd zmienia politykę wobec Białorusi" - opowiada poseł PiS Paweł Kowal, były wiceminister spraw zagranicznych. Podkreśla, że mówili o tym i Tusk, i Sikorski. Jego zdaniem niemożliwe jest, by plan wobec Białorusi przeprowadzali na własną rękę wiceminister Kremer i ambasador Litwin.

Reklama

Borowski zapewnia, że zaprosi Sikorskiego na komisję. "Jeśli przyjdzie, to będziemy mieli okazję zapytać go o wszystkie szczegóły" - mówi szef komisji. Wiceminister Andrzej Kremer mówi, że posłowie powinni wiele wiedzieć, bo opowiadał już o tej sprawie na komisji. "Dzisiaj będę mówił w Senacie, ale posłom też mogę opowiedzieć wszystko jeszcze raz, bo MSZ nie ma żadnych tajnych planów i nic do ukrycia w tej sprawie" - zapewnia.

PiS wykorzystuje sytuację z ZPB do frontalnego ataku na politykę wschodnią rządu. "Nic nie uzyskaliśmy, a sygnał dla Mińska jest taki, że za znormalizowanie stosunków z Łukaszenką Polska jest w stanie zrobić wiele i podjąć grę nawet kosztem Polaków na Białorusi" - mówi Lipiński. "Nie ma mowy o żadnej klęsce jakiegoś planu, bo mówimy o procesie, który jest w trakcie. Nikt się w MSZ nie entuzjazmował, że nastąpi jakaś ekspresowa odwilż na Białorusi" - odpiera Kremer. "Nie należy szczuć ZPB na polski rząd. Oni nie mają innego oparcia" - apeluje szefowa TVP Białoruś Agnieszka Romaszewska-Guzy.

p

Reklama

Kamila Wronowska: Jak pan ocenia działania MSZ wobec Związku Polaków na Białorusi?
Jacek Protasiewicz*: Negocjatorzy ze średniego szczebla MSZ zapędzili się na obszar, który powinien być zarezerwowany dla decyzji politycznych. To był błąd negocjatorów MSZ.

Średni szczebel kierowniczy, w tym pan wiceminister Andrzej Kremer, mógł działać bez wiedzy ministra Radosława Sikorskiego czy premiera?
Na tysiąc procent mogę powiedzieć, że negocjacje były prowadzone bez wiedzy premiera. Miały charakter wstępny.

Minister Sikorski też nie wiedział?
Jeszcze nie rozmawiałem o tym z ministrem. Będę się z nim widział w przyszłym tygodniu. Zapytam.

Gdyby szef MSZ nie wiedział, że jego podwładni prowadzą jakieś negocjacje, to nie podważa to jego pozycji?
Każdy minister odpowiada za działanie swojego ministerstwa. Jak rozumiem wyjaśnienia wiceministra Kremera, w intencjach MSZ spotkanie z Andżeliką Borys miało charakter konsultacji, aby zapoznać się z opinią związku o pewnym rozwiązaniu. A nie miało charakteru presji. Co nie znaczy, że - biorąc pod uwagę niezwykle delikatną materię - nie mogło tak zostać zinterpretowane przez Andżelikę Borys i jej współpracowników. Ale trudno mieć o to do nich pretensje.

Premier będzie wyjaśniać białoruską akcję MSZ?
Premier jednoznacznie postawił sprawę zarówno w trakcie spotkania za zamkniętymi drzwiami z udziałem Kremera i Andżeliki Borys, jak i bez najmniejszych wątpliwości wypowiedział się w tej sprawie publicznie. Zgodnie z łacińską maksymą Roma locuta, causa finita temat został zakończony. I nie ma mowy o negocjacjach dotyczących wycofania się Andżeliki Borys z kierowania związkiem.

Będą wyciągnięte konsekwencje wobec wiceministra Kremera?
To już pozostawmy ministrowi Sikorskiemu, bo to jest jego podwładny .

Jak pan ocenia misję łączenia związku Andżeliki Borys ze związkiem reżimowym?
Częściowo rozumiem argumenty urzędników MSZ. Oni martwią się, że majątek zbudowany polskimi rękami, za polskie pieniądze w postaci sieci polskich domów może bezpowrotnie przepaść. Ale uważam, że polskość obroni się nawet bez tego majątku. Dlatego zmuszanie autentycznych działaczy do negocjacji z fasadowym kierownictwem związków kontrolowanych przez władze białoruskie jest niepotrzebne. Bo może tylko osłabić ich zapał.

Zaufanie działaczy związku do naszego MSZ zostało nadszarpnięte. Jak to naprawić?
Naprawić to może tylko codzienna praktyka: bliska współpraca placówek MSZ, zwłaszcza konsulatów w Grodnie i Brześciu, z Polakami zrzeszonymi w związku kierowanym przez Andżelikę Borys. Oni oczekują pomocy i MSZ powinien tę pomoc im oferować.

A może premier powinien spotkać się z Polakami ze związku?
Wizyta premiera na Białorusi zwłaszcza po ostatnich wyborach nie wchodzi w grę. Od otoczenia Andżeliki Borys zależy, czy jest potrzebne kolejne spotkanie, tym razem z całym kierownictwem związku.

*Jacek Protasiewicz, eurdeputowany PO