Cesarz przyjmuje co najwyżej dwie delegacje zagraniczne rocznie i Lech Kaczyński miał się znaleźć w tym gronie. Niestety, spotkania nie będzie. U cesarza wykryto podwyższone ciśnienie i lekarze zalecili mu odpoczynek.

Reklama

Japończycy, jak informuje TVN 24, zastanawiają się jak wybrnąć z tej sytuacji. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego mógłby przyjąć następca tronu, ale - gdyby zapadła taka decyzja - musiałby on przejąć wówczas również wszystkie inne obowiązki cesarza.

>>>Prezydencki samolot zamarzł w Mongolii

Prezydent ma jednak w Japonii co robić. Po zwiedzeniu zabytków w mieście Kioto i spotkaniu z gubernatorem prowincji w starym Pałacu Cesarskim, przejechał się szybkim pociągiem Shinkansen do Tokio.

Polska delegacja w ciągu około 2,5 godziny pokonała dystans 500 kilometrów. Shinkansen jechał momentami z prędkością 300 kilometrów na godzinę.

Po przybyciu do Tokio prezydent razem z Marią Kaczyńską pojawią się na przyjęciu, inaugurującym obchody 90-lecia nawiązania stosunków dyplomatycznych między Polską a Japonią. W czwartek prezydent spotka się w Tokio m.in. z premierem Japonii Taro Aso.

Wyjazd do Azji i wizyta u cesarza Japonii, który tak rzadko przyjmuje zagranicznych gości, były jednym z koronnych argumentów Lecha Kaczyńskiego przeciwko spotkaniu z prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym, który akurat 6 grudnia ma gościć w Gdańsku.

Reklama

Sarkozy liczył, że wtedy uda mu się porozmawiać z Lechem Kaczyńskim na temat ratyfikacji traktatu lizbońskiego.

>>>Prezydent chowa się przed Sarkozym

Dla prezydenta wizyta w Azji od początku nie układa się najszczęśliwiej. Lech Kaczyński przez poważną awarię rządowego Tupolewa został uziemiony w Mongolii. Po wielu godzinach oczekiwania w Ułan-Bator udało się wreszcie załatwić od Mongołów czarter do Japonii. Lech Kaczyński ma jeszcze w planach wizytę w Seulu, a potem wraca do kraju.