"To się może przydarzyć każdemu. Proszę w żaden sposób nie łączyć tej sytuacji z obywatelem Kurskim" - powiedział Wacław Martyniuk. "Bo poseł Dziewałtowski nie uciekał przed policją, zastosował się do jej poleceń, zatrzymał się do kontroli. Powiedział, że jest posłem, a poproszony o pokazanie dokumentu, wyjął legitymację poselską" - dodał w rozmowie z DZIENNIKIEM.

Reklama

Inni posłowie nie są tak wyrozumiali. "Zdarzało mi się wielokrotnie, że byłem zatrzymywany przez policję. Gdy popełniłem jakieś wykroczenie, brałem mandat, a nie zasłaniałem się immunitetem" - mówi Sebastian Karpiniuk z PO.

"Poseł Dziewałtowski popełnił wykroczenie drogowe: jechał za szybko i przekroczył podwójną ciągłą. A do tego zasłaniał się immunitetem. Ja nigdy nie zasłaniałem się immunitetem" - podkreśla Jacek Kurski z PiS, którego niedawny rajd zakończyła policyjna blokada.

Trzy wykroczenia

Policja twierdzi, że poseł Gintowt-Dziewałtowski szalał na krajowej "siódemce". Miał przekroczyć prędkość- i to na terenie zabudowanym, podwójną linię ciągłą oraz wyprzedzać na skrzyżowaniu.

"Śpieszyłem się ze spotkania z mieszkańcami Ostródy do kardiologa w Elblągu. Wlókł się przede mną sznur aut z prędkością 60 km na godzinę, więc postanowiłem go wyprzedzić. Prędkości nie przekroczyłem, na skrzyżowaniu nie wyprzedzałem, owszem - nieco najechałem na linię ciągłą" - tłumaczył się poseł.

Polityk Lewicy miał jednak pecha. Jedno z aut, które wymijał, okazało się policyjnym, nieoznakowanym radiowozem. "Policjanci po tym manewrze szybko mnie wyprzedzili i na ich tylnej szybie wyświetlił się napis <jedź za mną>. Zastosowałem się do polecenia policji. Po około 4 km zjechałem w zatokę i pytany przez policję o personalia powiedziałem, że jestem posłem i pokazałem legitymację" - zrelacjonował zdarzenie Witold Gintowt-Dziewałtowski.