Kontrowersje wokół projektu wybuchły natychmiast, po tym jak został przedstawiony. Gowin nie ukrywa, że pole do kompromisu jest bardzo niewielkie. I stanowczo sprzeciwia się tworzeniu zarodków nadliczbowych. "Człowieka nie wolno traktować instrumentalnie" - uzasadnia. Gowin nie godzi się też, by przy in vitro korzystać z banków spermy. "To sprzeczne z naturą. Nigdzie nie jest przecież tak, żeby dziecko miało troje rodziców. Oddawanie nasienia do banku spermy wpływa też dewastacyjnie na psychikę zarówno mężczyzny, który to robi, jak również później powstałego w ten sposób dziecka" - uważa Gowin.
Szykuje się gorąca dyskusja. "Chciałbym zacząć debatę od ustalenia, po co my to w ogóle robimy? Bo jeśli tylko po to, żeby mnożyć zakazy, to ja w ogóle nie chciałbym w czymś takim uczestniczyć" - mówi nam członek zespołu Grzegorz Karpiński. "Rozumiem, że chodzi o uregulowanie metody leczenia niepłodności, za którą zapłaci państwo" - podkreśla poseł PO. Odebranie prawa do in vitro parom, które nie są małżeństwem, nazywa "tworzeniem fikcji".
Równie krytyczny wobec propozycji Gowina jest poseł Jarosław Katulski, z wykształcenia lekarz ginekolog. "W procesie leczenia należy korzystać z wszystkiego, co na dziś oferuje nauka. Tworzenie zarodków nadliczbowych zwiększa szansę na powodzenie zabiegu, więc trzeba z tej możliwości korzystać. Oczywiście zarodków niszczyć nie wolno. Można je mrozić, oddawać do adopcji" - mówi Katulski. I ostro sprzeciwia się regulacji, że przy in vitro nie wolno korzystać z banków spermy. "W ogóle nie rozumiem tego zakazu. Jeśli partner nie może dać kobiecie dziecka, a istnieje możliwość skorzystania z banku spermy, to nie widzę żadnego powodu, żeby kobieta nie mogła tego zrobić" - mówi poseł.
W PO są też zwolennicy przepisów zawartych w ustawie opracowanej przez zespół Jarosława Gowina. Należy do nich m.in. Agnieszka Kozłowska-Rajewicz. Posłanka tłumaczy, że korzystanie z banków spermy nie daje dziecku szans na poznanie biologicznych rodziców, a wytwarzanie zarodków nadliczbowych jest nieetyczne. Ale nawet ona nie zgadza się ze wszystkimi propozycjami Gowina. "Ustawa nic nie mówi o refundacji, a wprowadza liczne ograniczenia co do dostępności in vitro np. zakaz sztucznego zapłodnienia dla kobiet po 40. roku życia czy osób obciążonych chorobami genetycznymi. Uważam, że decyzję o wskazaniach do zabiegu powinien podejmować lekarz" - przekonuje posłanka PO.
Przed pierwszym posiedzeniem zespołu Gowin zachowuje spokój. "Uważam za wiążącą deklarację przewodniczącego Chlebowskiego, który oświadczył, iż nie wyobraża sobie, żeby kręgosłup ustawy został zmieniony" - mówi poseł.