Jarosław Kaczyński podsumował nieformalny niedzielny szczyt Unii poświęcony kryzysowi. Przed szczytem, z inicjatywy Donalda Tuska, spotkali się przedstawiciele dziewięciu nowych państw Unii.

Reklama

>>>Tusk: niech Kaczyńscy nie przeszkadzają

"Pozostaje otwartą sprawa sensu spotykania się dziewięciu państw. To ma sens pod jednym warunkiem, że budowana jest solidarność, co oznacza siłę. Była propozycja węgierska wsparcia tej części Europy i Ukrainy bardzo poważnymi sumami. I to zostało przez Polskę odrzucone, czyli zasada solidarności, podstawowa dla uzyskania siły, została podważona. W imię dogmatyzmu liberalnego uznano, że tego nie potrzebujemy. Nie wiem, czy rzeczywiście niczego nie potrzebujemy, jeśli spojrzeć na nasze statystyki, na wzrost bezrobocia na przykład" - mówił Jarosław Kaczyński.

Jego zdaniem, torpedując węgierską propozycję, nie zyskaliśmy nic. "Donald Tusk wrócił z Brukseli na tarczy. Używam tu określenia bardzo łagodnego. Można się spierać o tylko o to, czy przyjechał na tarczy, czy bez tarczy" - powiedział szef PiS, po czym dodał: "To, że podczas konferencji wszyscy zarzekali się, że nie będzie protekcjonizmu, było bardzo łatwe do przewidzenia. Wiadomo, że nikt w Unii nie przyzna się do stosowania protekcjonizmu. Cała reszta to była porażka. (...) można jechać, wychodząc z założenia, że po czwartku jest piątek, i potem ogłosić, że to wielki sukces, że po czwartku jest piątek. Ale tak naprawdę o sukcesie będzie można mówić wtedy, gdy kraje, które mocno chronią swoją gospodarkę, to zmienią. Jestem gotów się założyć, tych zmian nie będzie."

>>>Bogata Europa ustąpiła Tuskowi

Inaczej niż brat-prezydent

"Jestem bardzo zdziwiony krytyką Jarosława Kaczyńskiego, bo prezentuje on diametralnie inne stanowisko niż prezydent. Przypomnę, że Lech Kaczyński był zadowolony z wyniku szczytu w Brukseli" - mówi DZIENNIKOWI rzecznik rządu Paweł Graś.

Reklama

Nie zgodził się też z zarzutami, że Polska złamała zasadę solidarności, bo odrzuciła węgierski plan ratowania 190 mld dol. gospodarek Europy Środkowej. "Na tę propozycję nikt się nie godził, była ona zbyt ogólna. Natomiast podczas szczytu mówiono o planach pomocy, która ma być uzależniona od charakterystyki problemów poszczególnych krajów. Na taka pomoc bez wątpienia mogą również liczyć Węgry" - podkreśla Graś.

Po raz kolejny też zaznacza, że istniało ryzyko wypuszczenia przez UE euroobligacji. "Były konsultacje w tej sprawie, tylko zdecydowana reakcja Polski spowodowała, że ten pomysł nie będzie realizowany - mówi rzecznik rządu.