W swym projekcie posłowie PiS wzywają rząd do wprowadzenia pełnej refundacji procedur związanych z porodem, "tak by wyeliminować konieczność dopłat przez polskie kobiety za godne warunki rodzenia".

Reklama

"Finansowanie znieczuleń to nie są wielkie pieniądze" - zapewnia szef komisji zdrowia Bolesław Piecha z PiS (prywatnie ojciec trojga dzieci). I twierdzi, że nie wyobraża sobie, by posłowie zagłosowali przeciw uchwale. "Art. 68 konstytucji mówi, że państwo polskie otacza szczególną opieką kobiety w ciąży" - podkreśla Piecha.

Przeczytaj, jak rodzi się w polskich szpitalach

"Za uchwałą przemawiają względy natury ideologicznej i praktycznej" - dodaje Tadeusz Cymański (prywatnie ojciec pięciorga dzieci). - "Po pierwsze nie ma ważniejszej sprawy w życiu niż przyjście na świat. Poza tym mamy jeden z najniższych w Europie wskaźników dzietności".

Komisja zdrowia zajmie się projektem w maju. Może go odrzucić albo przekazać do dalszych prac w Sejmie. Posłowie PO twierdzą, że to zagrywka polityczna. "Bo jeśliby uchwała została przegłosowana, to nic by się nie zmieniło. W teorii kobietom przysługuje darmowe znieczulenie. A w praktyce tak nie jest, bo brak anestezjologów" - przekonuje Agnieszka Kozłowska-Rajewicz (matka 8-letniego Kuby).

Również były minister zdrowia w rządzie SLD Marek Balicki (dwoje dzieci) ocenia propozycję PiS z dystansem. "Nauczyli się od Platformy PR: co tydzień rzucamy nowy pomysł, a jak go zrealizować, niech się martwi kto inny" - kpi Balicki. - "Bezpłatne znieczulenia to kwestia ustawy, nie uchwały. A zanim cokolwiek się zdecyduje, potrzebna jest rzetelna debata o sytuacji rodzących Polek".

Jesienią opisywaliśmy w DZIENNIKU apel Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego, które domagało się wprowadzenia darmowych znieczuleń do porodów. Teraz znieczulenie "na życzenie" w jednym ze stołecznych szpitali kosztuje 700 zł.