"Bez zwiększenia kontyngentu i ilości sprzętu prowadzenie regularnych akcji bojowych w Afganistanie to duże ryzyko dla żołnierzy. Prowincja, w której stacjonują nasi wojskowi, jest wielkości województwa warmińsko-mazurskiego. Nad tym wszystkim ma panować 1600 żołnierzy?" - mówi nam się szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Aleksander Szczygło.

Reklama

Dodaje, że nadejście wiosny zawsze zwiększa aktywność talibów. "Na to nakładają się sierpniowe wybory prezydenckie w Afganistanie, które też będą powodem lokalnych konfliktów" - zauważa. I zwraca uwagę na jeszcze jeden fakt. "Wokół prowincji, w której stacjonują polscy żołnierze, rezyduje 18 tys. amerykańskich wojskowych. Dlatego talibowie będą uciekać w region nadzorowany przez Polaków" - podkreśla.

Z kolei gen. Sławomir Petelicki, twórca jednostki GROM przekonuje, że polscy żołnierze nie będą chcieli atakować talibów, bo cały czas mają w pamięci sprawę Nangar Khel. "Jeżeli nie będą mieli świadomości, że państwo jest po ich stronie za wszelką cenę, będą unikać ofensywy" - podkreśla.

Dodał też, że minister Bogdan Klich popełnił bardzo poważny błąd, mówiąc, że w atakach będą uczestniczyli żołnierze GROM. "Takie informacje powinny być objęte absolutną tajemnicą" - podkreślił. Eksperci przyznają, że amerykańskie czy brytyjskie władze nigdy nie informują, gdzie działają ich jednostki specjalne.