"Amerykanie chcą sprawdzić, co reprezentuje dowództwo, dlatego zaproponowali wspólne ćwiczenia" - mówi wojskowy informator "Rzeczpospolitej". "Polacy chcą ich jednak uniknąć, bo nie są w stanie ich przygotować na odpowiednim poziomie" - dodaje.

Reklama

"W dowództwie służb specjalnych panuje panika. Nasi dowódcy nie mają zielonego pojęcia o operacjach specjalnych" - mówił niedawno gen. Sławomir Petelicki, twórca GROM. "Kiedy kilka lat temu aktualny pierwszy zastępca sztabu generalnego generał Stachowiak wyjechał do Francji, w wirtualnych manewrach stracił 90 proc. stanu osobowego swojej jednostki w pierwszym dniu ćwiczeń" - dodawał.

Wspólne ćwiczenia Dowództwu Wojsk Specjalnych zaproponował admirał Eric T. Olson, szef US Special Operations Command. To wynik umowy, którą szef resortu obrony Bogdan Klich i Robert Gates, sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych podpisali w lutym.

Jak się jednak okazuje, choć umowa była dla nas dużą szansą, to nie chcemy jej wykorzystać. To wynik słabo wyszkolonego dowództwa. Tylko 40 proc. z oficerów, którym podlegająGROM, Formoza i 1. Pułk Specjalny Komandosów ma doświadczenie operacyjne. A na świecie wymaga się, by było ich 60 procent. W czasie ćwiczeń brak doświadczenia mógłby wyjść na jaw.

Reklama

Skąd taka sytuacja? "Kilkudziesięciu doświadczonych oficerów GROM w ciągu ostatnich lat odeszło ze służby w proteście przeciw politycznym manewrom, które miały na celu pacyfikację jednostki" - mówi "Rzeczpospolitej" gen. Petelicki. Ci, którzy zostali, są potrzebni na polu walki. I, jak zauważa gen. Petelicki, DWS tworzą teraz głównie "emeryci, którzy chcą podwyższyć sobie uposażenie".