Szkoła w warszawskiej Falenicy i przedszkole w Józefowie to elitarne placówki. W szkole oddzielnie uczą się dziewczynki, oddzielnie chłopcy. Nauka nie jest tania. Oprócz czesnego trzeba wyłożyć kilkadziesiąt tysięcy złotych na wykup udziałów w spółce „Rodzice dla szkoły”, która finansuje rozbudowę szkoły. Wykup jest obowiązkiem każdego rodzica, który chce, aby dzieci mogły się uczyć w szkole Sternika.

Reklama

Takie udziały ma minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Szef dyplomacji umieścił je w swoim oświadczeniu majątkowym. Po aferze związanej z kontraktem firmy należącej do senatora Tomasza Misiaka, władze Platformy Obywatelskiej zastanawiały się, czy posłowie powinni pozbyć się udziałów i akcji w spółkach. Powołali nawet specjalny zespół, który ma patrzeć na ręce swoim kolegom.

Radosław Sikorski ma mandat poselski. Czy będzie musiał sprzedać udziały szkoły i przenieść dzieci do innej? "Nie wiem. Prawdopodobnie w niektórych sytuacjach trzeba będzie do problemu podejść indywidualnie" - mówi nam Grzegorz Dolniak, wiceszef klubu parlamentarnego PO.

Z kolei Piotr Paszkowski, rzecznik ministra Sikorskiego, wierzy, że jego przełożony nie będzie musiał szukać nowej szkoły dla synów. "Myślę, że jakieś wyjście się znajdzie. Udziały w tej spółce mają charakter symboliczny. To rodzaj wpisowego" - mówi nam Paszkowski.

Sternik to szkoła popularna wśród polityków. Swoje córki posyła tam były lider Ligi Polskich Rodzin Roman Giertych. Dlaczego? Bo ważne było dla niego, że szkołą opiekują się księża z Opus Dei - mówił w wywiadzie dla DZIENNIKA. Podobny motyw przyświecał Jerzemu Polaczkowi, byłemu ministrowi infrastruktury w rządzie PiS, który sam działa w szeregach tej katolickiej organizacji. "Posłałem tam najmłodszego syna. Odpowiada mi program nauczania tej szkoły" - mówi nam Polaczek. Aby zapisać syna do tej szkoły, musiał się przeprowadzić do Warszawy z macierzystego Śląska.

Dzieci uczą się ponad podziałami - do Sternika chodzą wnuki bardzo prawicowego Antoniego Macierewicza oraz bardzo liberalnej Henryki Bochniarz. Obok nich wiedzę zdobywa tam także syn Mirosława Trzeciaka, byłego reprezentanta Polski w piłce nożnej, a obecnie dyrektora sportowego Legii Warszawa.

Problemy z posłaniem dziecka do szkoły miałby do niedawna akcentujący swoje katolickie zasady były premier Kazimierz Marcinkiewicz. "Rodzice odpowiedzialni za rozpad małżeństwa są tu na cenzurowanym. Natomiast nikt nie robi problemu osobom, które zostały porzucone" - opowiada jeden z rodziców, który posłał swoje dziecko do szkoły Opus Dei.