"Proponuję, aby w tego typu przypadkach zaufać sądom" - powiedział minister. Zaznaczył, że sprawa wzbudza wielkie emocje w Bułgarii. "To pokazuje, jak trudne są to przypadki, gdy mamy wyroki sądów (...) korzystne dla tej lub innej strony" - podkreślił Sikorski.

Reklama

>>>Bitwa Polki z Bułgarami o skradzione dzieci

Szef resortu spraw zagranicznych przyznał, że polskie służby konsularne co roku mają bardzo wiele podobnych przypadków. Sikorski nie chciał wdawać się w szczegóły sprawy sporu o dzieci Polki i Bułgara. "To są sprawy rodzinne. Nie zawsze rodziny życzą sobie, aby szczegóły rozstrzygać przed opinią publiczną. Uszanujmy też prywatność byłych małżonków, a przede wszystkim dzieci" - argumentował.

Sprawa dotyczy dzieci z polsko-bułgarskiej rodziny. Bułgarskie sądy uznały, ojciec Todor Wasiliew uprowadził dzieci i przyznał prawa do nich matce Barbarze Wasiliew. Dzieci mieszkały w domu ojca w Asenowgradzie k. Płowdiwu. Gdy w połowie zeszłego tygodnia matka, w towarzystwie polskich służb konsularnych, przyjechała po dzieci, dostała tylko 10-letnią Nikoletę, a 7-letni syn Paweł uciekł. Kobieta została poturbowana przed kamerą.

Próba odzyskania dzieci przez Polkę spotkała się krytyką bułgarskich mediów. W piątek i sobotę tłumy demonstrowały przez polską ambasadą w Sofii w obronie praw ojca do opieki nad dziećmi.