Posłowie PSL postanowili walczyć o to, by chleb był znowu chlebem. "Prawdziwy jest na zakwasie, a to, co kupujemy w supermarketach, jest wyrobem chlebopodobnym" - przekonuje poseł PSL Aleksander Sopliński. I chce ustawowo zakazać używania nazwy "chleb" dla produktów z dodatkiem chemicznych polepszaczy.

Reklama

>>>PO wypowiada wojnę chipsom i batonom

Sprawą chleba zajmą się wkrótce posłowie podkomisji zdrowia publicznego. Problem - przynajmniej zdaniem przewodniczącego podkomisji Aleksandra Soplińskiego - jest ważny. "Osoby, które przez wiele lat jedzą chleb na polepszaczach, są bardziej narażone na raka jelita grubego, tyją i gorzej się czują. Chleb na zakwasie zawiera błonnik oraz pałeczki kwasu mlekowego, które zapobiegają nowotworom. Jest pozbawiony toksyn pleśniowych i związków rakotwórczych, które giną w procesie fermentacji" - wyjaśnia poseł Sopliński.

Posła Soplińskiego wspiera partyjna koleżanka Walentyna Rakiel-Czarnecka, promotorka zdrowego stylu życia i wiceprezes Fundacji Dobre Życie. "Ludzie padają ofiarą reklam. Oceniają chleb po zapachu, wyglądzie i cenie. A prawdziwy chleb wymaga serca i czasu" - zwraca uwagę.

Co o pomyśle ludowców sądzą koalicjanci? PSL raczej nie może liczyć na gremialne poparcie i nie grozi nam wojna producentów jak kilkanaście miesięcy temu było z oscypkiem. Poseł z PO Mirosław Sekuła z komisji Przyjazne Państwo mówi krótko: to chęć politycznej autopromocji i zaistnienia na haśle "ratujemy tradycyjny polski chleb". Pprzekonuje, że bez problemu znajduje na sklepowych półkach chleb na zakwasie.

Pomysł PSL jest kopią francuskiego dekretu o chlebie z 1994 r., który wprowadził rozwiązania prawne promujące prawdziwy chleb i jego producentów. W Polsce sprawę miałaby regulować ustawa o zrównoważonym rozwoju przetwórstwa spożywczego. Wprowadzałaby ona definicję chleba jako wyłącznie wyrobu na zakwasie i wymóg podawania, z czego został upieczony.

Rakiel-Czarnecka mówi, że dobrze by było, gdyby nasi piekarze zgłosili swoje oryginalne wyroby jako produkty tradycyjne chronione w UE patentem. Kandydatka do Parlamentu Europejskiego zapewnia, że troska o chleb na zakwasie nie jest podyktowana potrzebami kampanii wyborczej. "Ja o takim chlebie mówię od stycznia 2007 r., a kandydowałam do Senatu dopiero w październiku".