Jak ustalił DZIENNIK, o polskich żądaniach w sprawie tarczy antyrakietowej Condoleezza Rice rozmawiała w poniedziałek na lunchu z Robertem Gatesem. Gates to najlepszy adresat w tej sprawie, bowiem nasz główny postulat umieszczenia w Polsce baterii Patriot zależy właśnie od opinii amerykańskich wojskowych i sekretarza obrony. Konsultacje miedzy amerykańskimi departamentami stanu i obrony zaczęły się po otrzymaniu nowych warunków od naszej dyplomacji i po spotkaniu Rice z szefem polskiej dyplomacji Radosławem Sikorskim 10 lipca.

Reklama

Do spotkania szefów departamentów mogło dojść jednak dopiero teraz, ponieważ sekretarz stanu USA była w zeszłym tygodniu w podróży po Europie. I dlatego dopiero teraz przygotowywana jest odpowiedź na nasze stanowisko.

Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski potwierdza, że od momentu spotkania Sikorskiego i Rice żadnej reakcji z amerykańskiej strony nie było.

"Ani oficjalnej, ani nieoficjalnej" - mówi Paszkowski. Przypuszcza jednak, że Amerykanie złożą jakieś nowe propozycje. "Mogą je przekazać przez ambasadora lub przez zespół negocjacyjny" - dodaje.

Z nieoficjalnych informacji, jakie uzyskał DZIENNIK w źródłach dyplomatycznych, wynika, że Amerykanie poważnie rozważają zgodę na umieszczenie w Polsce Patriotów. W zamian chcieliby jasnego sformułowania, że Patrioty w każdej chwili mogą zostać użyte w innym miejscu. "Jest tam pozytywne myślenie, by wyjść nam naprzeciw, ale nie ma konkretnych decyzji" – mówi DZIENNIKOWI osoba związana z dyplomacją.

Reklama

Z wcześniejszych wypowiedzi naszych ministrów obrony narodowej i spraw zagranicznych wynika, że jesteśmy gotowi takie rozwiązanie zaakceptować. "Przekazaliśmy wcześniej sugestie co do rejonu dyslokowania baterii. Wiadomo, że Patrioty są baterią mobilną i mogą być używane w innych miejscach, ale jak podkreślał minister obrony Bogdan Klich, chcemy, by tu miały stałą bazę" - mówi rzecznik MON Robert Rochowicz.

Odpowiedź ze strony amerykańskiej może nadejść w każdej chwili. Szef dyplomacji o obecnym stanie negocjacji mówi jednak ostrożnie. "Myślę, że zbliżenie postępuje" - tak Sikorski podsumował stan rozmów wczoraj w Tok FM.

Reklama

Z polskiej strony po zeszłotygodniowym spotkaniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego i premiera Donalda Tuska na temat tarczy panuje nastrój oczekiwania. Zarówno pałac prezydencki, jak i politycy rządu, skorzy do tej pory do wzajemnych zarzutów na temat przebiegu negocjacji, nie chcą w tej chwili zabierać głosu na ten temat i odmawiają komentarzy.

Oprócz baterii rakiet Patriot chcemy od USA także gwarancji politycznych - jak mówią nasi politycy, bardziej dobitnych niż artykuł 5 traktatu waszyngtońskiego, który przewiduje pomoc dla członka NATO zaatakowanego przez inne państwa.

Jak wynika z nieoficjalnych informacji, USA skłaniają się, by odpowiednie zapisy umieścić w deklaracji towarzyszącej tarczy. Naszych polityków do tych działań dopinguje coraz wyraźniejsza krytyka ze strony Rosji. Prezydent Dmitrij Miedwiediew stwierdził ostatnio, że tarcza zmniejszy bezpieczeństwo w tym regionie Europy.

Sikorski zareagował na to w Tok FM i powiedział, że jest rozczarowany tą wypowiedzią. "My uważamy, że system Rosji nie zagraża. Gotowi jesteśmy iść Rosji na rękę, jeśli chodzi o inspekcję. Z drugiej strony jako państwo w NATO będziemy decydować sami. Liczymy, że USA solidarnie pomogą nam poradzić sobie ze skutkami rosyjskiej niechęci do projektu" - mówił szef polskiej dyplomacji.