Lech Kaczyński przyznał, że nie udało się wypracować jednolitego stanowiska państw bałtyckich i Polski poniedziałkowy szczyt Unii Europejskiej.

"Rozmawialiśmy o wielu wariantach. Są dwa warianty, ale darujcie państwo nie będę ich w tej chwili przedstawiał - nie tylko państwu, ale też naszym rosyjskim partnerom" - powiedział Lech Kaczyński.

Reklama

Prezydent nie chciał zdradzić szczegółów ustaleń. Jak się wyraził, 1 września "sytuacja na szczycie będzie sytuacją akcji". Nie wiadomo akże, czy na szczycie Kaczyński będzie przemawiać w imieniu państw nadbałtyckich. "Być może tak, ale tej sprawy nie stawiałem" - stwierdził prezydent. "Różne rzeczy mogą się zdarzyć. Zobaczymy co da się zdziałać. Na pewno będziemy bronić Gruzji do upadłego" - zapewnia.

Ta wypowiedź nie wróży dobrze jutrzejeszemu spotkaniu prezydenta z premierem. Mają mieli dojść do kompromisu i ustalić, jakie zdanie w Brukseli zajmą w sprawie rosyjskiej interwencji w Gruzji? Wiadomo, że Lech Kaczyński jest w tej sprawie bezkompromisowym przeciwnikiem Moskwy. Wypowiada się ostro i stosuje niezwykle prosty język rzadko używany w dyplomacji. Chce, żeby Polska wiodła prym w antyrosyjskiej koalicji. Premier woli natomiast zachować spokój i współdziałać z innymi państwami Unii.

Reklama

Do spotkania obu polityków nie dojdzie, tak jak zapowiadano, w Sopocie. Rozmowa odbędzie się w Warszawie. Termin i miejsce zmieniono, ponieważ Lech Kaczyński poleciał dziś do Tallina. Podczas wizyty w krajach nadbałtyckich spotka się z ich prezydentami. Do Brukseli poleci więc nie jako reprezentant Polski, ale osoba prezentująca poglądy aż czterech państw: Polski, Litwy, Łotwy i Estonii. Siłą rzeczy, jego głos już na początku dyskusji będzie ważniejszy od głosu Donalda Tuska.

Według nieoficjalnych informacji z Kancelarii Premiera, do spotkania Lecha Kaczyńskiego i Donalda Tuska dojdzie jutro w Pałacu Prezydenckim o godz. 9.30.

Adwokat słabszych

Reklama

"Polska powinna być adwokatem Gruzji, która potrzebuje adwokata i swojego rzecznika. Gruzja jest słabszym podmiotem w tym konflikcie i potrzebuje adwokatów. Są w UE kraje, które występują w roli adwokatów Rosji i choćby dla przeciwwagi Gruzja potrzebuje swojego rzecznika" - tak Piotr Kownacki opisuje rolę prezydenta Kaczyńskiego i całej polskiej delegacji na zaplanowanym na 1 września nadzwyczajnym szczycie UE w Brukseli.

"Jest takie oczekiwanie ze strony państw bałtyckich, by prezydent w Brukseli przedstawił wspólne stanowisko czterech państw - trzech państw bałtyckich i Polski" - powiedział Kownacki w Radiu Zet.

Kto zaprosił Lecha Kaczyńskiego?

Od kogo wyszła propozycja, by Lech Kaczyński przedstawił stanowisko państw bałtyckich? Kownacki zdradził w Radiu ZET, że wczoraj do Lecha Kaczyńskiego dzwonił prezydent Estonii. "Z kolei ze mną kontaktowała się kancelaria prezydenta Litwy Adamkusa" - dodał Kownacki.

Wiceszef Kancelarii Prezydenta powiedział również, że jeśli Polska miałaby możliwość wygłoszenia tylko jednego przemówienia, powinien z nim wystąpić Lech Kaczyński. "Jest dla mnie oczywiste, że to przewodniczący delegacji zabiera głos" - powiedział.

To by oznaczało, że premier Tusk nie miałby nawet okazji wypowiedzieć się na szczycie. Tymczasem nie ma jeszcze porozumienia między premierem a prezydentem w sprawie stanowiska Polski na szczycie. Obaj politycy mają nadal zupełnie inne wizje.

Nie ma sporu? Będzie mówił prezydent

Politycy związani z kancelarią prezydenta nie mają wątpliwości na temat tego, kto zabierze głos w Brukseli. Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Władysław Stasiak apeluje, by nie rozważać zasadności pomysłu wspólnej podróży prezydenta i premiera na unijny szczyt. Według niego, kwestia przewodnictwa delegacji jest bezsporna, ponieważ... "głowa państwa jest jedna".