Rano do pracy wrócili lekarze ze szpitala św. Barbary w Sosnowcu. Niestety, ich strajkujące miejsce zajęli koledzy z Centrum Pediatrii im. Jana Pawła II w Sosnowcu, którzy przestali przyjmować chore maluchy. To już trzeci prostestujący szpital dziecięcy w regionie.

Wcześniej zastrajkowali lekarze z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka i Matki (GCZDiM) w Katowicach, jednego z największych szpitali pediatrycznych na południu Polski, i dziecięcego szpitala miejskiego w Świętochłowicach. Od poniedziałku nie działa większość spośród 27 dziecięcych poradni specjalistycznych.

Do strajku przystąpiło 18 z 203 śląskich szpitali. Z reguły protest przypomina ostry dyżur. Lekarze operują, ale tylko w przypadkach zagrożenia życia. Wojewoda śląski powołał już specjalny zespół, który zbada, czy strajki w szpitalach są legalne, i czy nie zagrażają zdrowiu i życiu pacjentów.

O podjęcie takich kroków zaapelował do wszystkich wojewodów wiceminister zdrowia Bolesław Piecha, który uważa, że w niektórych lecznicach strajk jest nielegalny, bowiem decyzję o przerwaniu pracy nie podjęła w referendum cała załoga.

W całym kraju strajkuje już ponad 70 szpitali.

Lekarze domagają się natychmiastowego 30-proc. wzrostu wynagrodzeń, do minimum 2,4 tys. zł brutto miesięcznie, i 100-proc. podwyżki w przyszłym roku. Uważają też, że dwa regiony - Śląsk i Mazowsze - są dyskryminowane przy podziale pieniędzy. Protestujący chcą też zwiększenia publicznych wydatków na ochronę zdrowia do co najmniej 6 proc. PKB.