Albo 180 mln złotych do podziału, albo przyjeżdżamy do stolicy! - grożą górnicy. W czwartek zerwali negocjacje z wiceministrem gospodarki Pawłem Poncyliuszem. "Minister nie chciał porozumienia!" - oznajmili. Dziś dodają, że mogą jeszcze rozmawiać, ale już nie z Poncyliuszem.
Dziś rano 40 tys. górników zrobiło sobie przerwę. To pierwszy akt protestu! Związkowcy żądają, by ich zakłady podzieliły się z nimi zyskami. Rząd, który jest właścicielem kopalni, chce im dać 100 mln złotych. Oni domagają się 80 mln więcej! Strajk może być początkiem chaosu.
Jeśli rząd nie pójdzie z górnikami na ugodę, oni pojawią się 14 czerwca w stolicy.
W latach 90. kopalnie były zakałą naszej gospodarki. Kolejne rządy dopłacały do górnictwa z pieniędzy podatników. Teraz sytuacja się zmieniła. Węgiel bardzo podrożał na całym świecie i nasze kopalnie stały się dochodowe. W ubiegłym roku Jastrzębska Spółka Węglowa wypracowała ok. 800 mln zł zysku, Kompania Węglowa ponad 260 mln zł, a Katowicki Holding Węglowy powyżej 80 mln zł. Zyskiem może też pochwalić się kopalnia Budryk, która zarobiła na czysto 5,5 mln zł.
14 czerwca w Warszawie wielka manifestacja górników. Może być gorąco. Wszystko dlatego, że rząd nie dogadał się z robotnikami w sprawie dodatkowych wypłat. Dziś rano na dwie godziny stanęły śląskie kopalnie. Górnicy dają jednak rządowi jeszcze ostatnią szansę. "Wrócimy do rozmów, ale z innymi ministrem" - mówią.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama