Gembala dodał, że Wieczorek miał wiele źródeł informacji i nie było racjonalnych powodów, by rejestrował fikcyjnego TW.
"Nie znam przypadku fikcyjnego źródła informacji" - mówił Gembala przed sądem lustracyjnym, drugiego dnia procesu Gilowskiej. Dodał, że informacje od każdego agenta były weryfikowane. Donosy od fikcyjnego współpracownika byłyby - jego zdaniem - bardzo szybko ujawnione.
Janusz Gembala dodał, że był zaskoczony, kiedy Rzecznik Interesu Publicznego podczas przesłuchania powiedział mu, że "Beata" to Zyta Gilowska. "Nigdy nie spotkałem się z TW Beata" - zapewnił.
Dzień wcześniej Wieczorek mówił, że Gilowska była fikcyjnym agentem, a do jej teczki wkładał informacje z innych źródeł. Gembala zaprzeczył, by Wieczorek zwracał się do niego o taką rejestrację. Rano inny esbek Marian Rapa także podważył większość wczorajszych zeznań Witolda Wieczorka.
Wieczorek stwierdził, że nie werbował Gilowskiej do współpracy z SB i nie wypłacał jej pieniędzy. Powiedział, że zarejestrował fikcyjnie Gilowską, by chronić jej rodzinę przed milicją, bo jej mąż zbierał składki na Solidarność.
Esbek Rapa wyjaśniał sądowi, że istniała możliwość odstąpienia od formalnych zasad rejestracji agentów, jeśli ktoś nie chciał napisać zobowiązania do współpracy, ale chciał przekazywać SB informacje. "Musiał z tego powstać jednak raport dla przełożonego" - tłumaczył.
Według Mariana Rapy, niemożliwe było również, by Wieczorek mógł - jak zeznawał - pobierać pieniądze z funduszu operacyjnego SB, na kawę czy herbatę, i nie rozliczać tego rachunkami. Bez pokwitowań można było tylko płacić agentom za bardzo dobrą pracę.
W drugim dniu procesu lustracyjnego Zyty Gilowskiej zeznawało trzech byłych oficerów SB. Część zeznań była tajna. Sąd ujawnił, że jeden z kolejnych świadków będzie zeznawać dopiero 23 sierpnia, a nie 9 jak planowano.
Proces rozpoczął się na wniosek samej Gilowskiej, po tym jak musiała odejść z rządu z powodu podejrzeń o współpracę z bezpieką.