Wczoraj zeznawał były radny partii Andrzeja Leppera, który twierdzi, że Aneta K. nie była jedyną pracownicą zmuszaną do seksu przez prominentnych działaczy Samoobrony

W poniedziałek oskarżeni przez Anetę K. Andrzej Lepper i Stanisław Łyżwiński szli w zaparte - twierdzili, że kobieta wyssała z palca historię przymuszania do seksu w zamian za zatrudnienie jej w partii. Łyżwiński unikał dziennikarzy. Za to Lepper zmienił zdanie - niespodziewanie oznajmił, że był to konflikt kochanków i żeby go do tej sprawy nie mieszać. Tym samym zasugerował, że Łyżwińskiego i Anetę K. łączył intymny związek.

Rano lider Samoobrony zapowiadał, że przeprowadzi z Łyżwińskim męską rozmowę, ale się rozmyślił. Oficjalny powód jest taki, że nie chce się narazić na zarzut uzgadniania zeznań przed przesłuchaniem w prokuraturze.
Być może Lepper wcale nie musi rozmawiać z Łyżwińskim. Zdaniem byłego radnego Tomaszowa Mazowieckiego Mariusza Strzępka, który zeznawał wczoraj w łódzkiej prokuraturze w sprawie seksafery, szef partii doskonale wiedział o wyskokach swojego zastępcy. Zresztą – jak utrzymuje Strzępek – wszyscy w Samoobronie wiedzieli o seksualnym wykorzystywaniu kobiet przez partyjnych liderów.

On sam słyszał o czterech, a nawet pięciu kobietach, które "miały do czynienia z Łyżwińskim". Jego słowa potwierdza była łódzka radna Samoobrony. Prosząc o anonimowość, przyznaje w rozmowie z DZIENNIKIEM, że łódzccy działacze jej partii doskonale orientowali się, że Łyżwiński ma dziecko z Anetą K.

Łyżwiński nie przyznaje się, że jest ojcem tego dziecka i zapowiada, że podda się badaniom genetycznym, by to udowodnić.

W ocenie byłego radnego sejmiku, Aneta K. była całkowicie zależna od Łyżwińskiego. " Dobrze wiedziała, że w sejmiku ma tylko siedzieć, nie odzywać się i podnosić rękę" - mówi rozmówca DZIENNIKA. Radny mówi ponadto, że nad Anetą K. nieformalną opiekę sprawował Jacek Popecki, asystent Łyżwińskiego. Dzisiaj Popeckiego można spotkać w towarzystwie Magdaleny Jędrzejczak, obecnej asystentki posła.

"To wspaniały człowiek, który odnosi się z ogromnym szacunkiem do kobiet. Nigdy będąc w jego obecności nie czułam się zagrożona" - broni Łyżwińskiego Jędrzejczak. I dodaje, że Aneta K. opowiada brednie.