Dziennik.pl: Jak pan skomentuje tak mocne oskarżenia Anety Krawczyk?
Jacek Popowski: Ja nie komentuję tej sprawy, dopóki nie spotkam się z prokuraturą. Szanuję zawód dziennikarza, ale, proszę mi wybaczyć, ja nie mogę pana w tym momencie usatysfakcjonować. Słowa, które padły, nadają się tylko do prokuratury i dopóki nie będę rozmawiał z prokuraturą, nie będę komentował tego na łamach żadnych mediów. Ani takich czytanych, ani elektronicznych.
Ale to bardzo poważne zarzuty.
Nie wiem, nie wiem... Myślę, że jeżeli prokuratura się tym zajmie, to znaczy, że widzi w tym jakiś problem. A jeśli się nie zajmie, to wtedy będziemy rozmawiać.
A nie zaprzecza pan zarzutom?
Przepraszam najmocniej, proszę mi wybaczyć. Mam dużo szacunku dla mediów, odbieram telefony, rozmawiam, ale mam tylko tyle do powiedzenia.
A jak się Pan z tym czuje?
Bez komentarza.
Nawet na temat swoich emocjonalnych odczuć? Ani słowa?
Ja pana proszę, byśmy się uszanowali nawzajem.
Ja pana szanuję, ale grozi panu długie więzienie. Stąd moje pytania.
Ja myślę właśnie, że może to ewentualnie, jeżeli takie jest zagrożenie, to tylko może to wyjaśnić odpowiednia instytucja, która ma do tego prawo.
Nie boi się pan więzienia?
Nie chcę przerywać rozmowy, bo byłoby to niegrzeczne. Ja już powiedziałem - nic więcej nie powiem, prócz tego, że po prostu będę rozmawiał w prokuraturze, a dopiero potem może z mediami.
Czy wstrzykiwał pan oksytocynę pani Anecie Krawczyk?
Bez komentarzy.
Czy namawiał ją pan, w imieniu posła Łyżwińskiego, by zostawiła dziecko w szpitalu?
Bez komentarzy.