Całe zamieszanie wywołał artykuł w "Rzeczpospolitej". Napisano w nim, że łódzki gangster Piotr P. trzy lata temu opowiedział agentom Centralnego Biura Śledczego o tym, jak gang szantażował polityków i senatorów. P. miał podstawiać im prostytutki, a spotkania były rejestrowane. Potem jego kompani grozili swym ofiarom, że jeśli nie spełnią ich żądań, ujawnią kompromitujące ich nagrania.
Prokuratura w Łodzi sprawdziła informacje z artykułu. Okazało się, że owszem, takie śledztwo było prowadzone w 2003 roku. Rok później zapadły w tej sprawie wyroki. Tyle tylko, że wśród osób pokrzywdzonych Andrzeja Leppera nie było - zapewnia Krzysztof Bukowiecki z łódzkiej Prokuratury Okręgowej.
Tym samym prokuratura potwierdziła wersję szefa Samoobrony, który od początku stanowczo zaprzeczał tym rewelacjom.
Prokuratura w Łodzi zaprzeczyła, że Andrzej Lepper był szantażowany przez mafiosów. Nikt nie podsyłał mu prostytutek, nie rejestrował spotkań ani nie wymuszał potem niczego, grożąc ujawnieniem kompromitujących nagrań. Śledztwo było, ale nie w sprawie Leppera.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama