Rządowy zespół powołany przez premiera do zbadania zarzutów wobec Ludwika Dorna ma zakończyć swoje prace do piątku. Prawdopodobnie w weekend Jarosław Kaczyński podejmie decyzję w sprawie przyszłości byłego szefa MSWiA. Ma on zostać szefem klubu parlamentarnego PiS.

Szef komisji rządowej minister Adam Lipiński powiedział wczoraj, że stara się wyjaśnić wszystkie kwestie poruszone przez wicepremiera Ludwika Dorna w opublikowanym przez niego w poniedziałek liście do premiera. Praca ma być ekspresowa, skoro już w piątek tajny raport ma trafić na biurko szefa rządu.

"W ciągu tych dwóch dni spotkamy się z osobami, które mogą mieć wiedzę w sprawie opisanej przez <Rzeczpospolitą>" - tłumaczy Lipiński. "Powoływanie takiej komisji to polityczna paranoja" - uważa z kolei szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. Jego zdaniem zespół ma wyjaśnić, "dlaczego Ludwik Dorn obraził się na Jarosława Kaczyńskiego". "To jest oznaka bardzo poważnego, głębokiego kryzysu psychicznego całej tej formacji politycznej" - ocenia szef PO. Co ciekawe, jeszcze kilkanaście miesięcy temu identyczne słowa, ale wobec Platformy, kierowali czołowi politycy PiS.

Nieoficjalnie ministrowie z rządu Jarosława Kaczyńskiego mówią, że trudno sobie wyobrazić powrót Dorna do rządu po takim konflikcie. "W warunkach demokracji parlamentarnej po czymś takim nie wraca się do rządu, więc sądzę, że w Polsce też tak będzie" - mówił wczoraj lider PO Jan Rokita. Jego zdaniem jest niemożliwe, by osoba z tak wielkim politycznym dorobkiem jak Dorn zniknęła z życia politycznego z dnia na dzień.

Wszyscy rozmówcy z kręgu liczących się polityków PiS potwierdzają doniesienia DZIENNIKA, że planem awaryjnym jest powierzenie Dornowi szefostwa klubu parlamentarnego. "Jeśli tylko się na to zgodzi, to będzie to wspaniała wiadomość" - mówi jeden z posłów.