Donald Tusk, gdyby pojawił się na debacie, usłyszałby, że Lech Kaczyński był i jest lepszym kandydatem na prezydenta niż szef PO.

"To nie był wybieg przewodniczącego, miał wcześniej zaplanowane ważne spotkania" - tłumaczy nieobecność szefa poseł Sławomir Nowak. Może to i lepiej, bo pod adresem Tuska nie padło z ust prof. Staniszkis nawet jedno ciepłe zdanie. "Nadal uważam, że z pary Tusk - Lech Kaczyński, to ten drugi był lepszym kandydatem na prezydenta" - uznała prof. Staniszkis. Tusk został też skrytykowany za niewykorzystywanie potencjału Jana Rokity. Nie tylko Rokita był tak chwalony, także eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski. Staniszkis nazwała go politykiem najlepiej w Polsce rozumiejącym nowoczesną politykę zagraniczną. "Nie jakaś tam Fotyga" - dodała.

Chwaleni nie zabierali głosu w debacie. Odzywali się tylko krytycy poglądów prof. Staniszkis. "Miłość do Jarosława Kaczyńskiego uniemożliwia pani skonstatowanie tezy, że to on i PiS dzień w dzień uderzają w to, bez czego porozumienie nie jest możliwe" - atakował Janusz Palikot. "Chaotycznie prezentowała swój życzeniowy system myślenia" - komentował inny z bliskich współpracowników Tuska.

A życzenie prof. Staniszkis jest jedno. "Nie wyobrażam sobie innej koalicji niż PO z PiS" - mówiła. "Po co nam ta koalicja, skoro jeszcze jeden procent i sami będziemy rządzić" - krzyczał z sali jeden z posłów odnosząc się do jednego z niedawnych sondaży. "To by było idealnie, ale raczej nie wyobrażam sobie takiej wygranej" - wyjaśniała profesor.