" Nie komentuję tych informacji" - oficjalnie ucina nasze pytania rzecznik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Michał Rachoń. Wysoki urzędnik resortu jest bardziej rozmowny: "Wygląda na to, że minister Janusz Kaczmarek ma dość tłumaczenia się za podwładnego. Tym bardziej że ten niewiele wnosi do pracy" - tłumaczy.

"To bardzo dobra informacja dla policji i obywateli, którzy chcą żyć bezpiecznie. Wiceminister nie miał autorytetu w policji. A policjanci potrafią odpłacić dobrą pracą zaufanie, jak choćby ostatnimi akcjami z wyeliminowaniem zabójcy z Wołomina czy gangiem kantorowców. Sam Surmacz zbyt dużo miał chyba naleciałości z czasów swojej służby w Milicji Obywatelskiej, to nie pasuje do nowoczesnej policji" - mówi były minister spraw wewnętrznych i administracji Marek Biernacki (PO).

W życiorysie Surmacza jest wiele białych plam i tajemniczych epizodów. W ostatnich dniach reporterzy DZIENNIKA starali się wyświetlić kolejny, dotyczący jego prywatnego auta marki Opel Astra. Wiceminister prowadząc to auto, spowodował kolizję drogową i uciekał z miejsca wypadku. Zatrzymał się dopiero po wielokilometrowym pościgu zdesperowanej ofiary. Co ciekawe, auto nie było wpisane w zeznanie majątkowe za 2005 r., choć za pominięcie takiego faktu grozi odpowiedzialnością karną za składanie fałszywych zeznań.

"Nie muszę odpowiadać na pytanie, kiedy dokładnie kupiłem ten samochód" - przekazał nam wiceminister Surmacz przez rzecznika, gdy próbowaliśmy go dopytać, czy dopełnił ciążącego na nim obowiązku.

"Właśnie seria takich kontrowersji spowodowała, że straci stanowisko" - tłumaczy jeden z naszych rozmówców z kancelarii premiera. Przypomnijmy, że już następnego dnia po objęciu stanowiska przez Marka Surmacza DZIENNIK i "Super Express" ujawniły, że w latach 80. wpadł on na kradzieży prądu. Co interesujące, wyleciałby dyscyplinarnie z Milicji Obywatelskiej, gdyby nie tajemnicza interwencja Ministerstwa Spraw Wewnętrznych kierowanego wtedy przez Czesława Kiszczaka.

Kierownictwo MSW nakazało zmienić decyzję wojewódzkiej komisji dyscyplinarnej i wstrzymać wydalenie z szeregów sierżanta Surmacza. Ostatecznie jednak 10 lat później Marek Surmacz dyscyplinarnie został usunięty z policji. Przełożeni złapali go na korzystaniu ze sprzętu policyjnego przy organizowaniu kampanii wyborczej Hanny Gronkiewicz-Waltz. Od tego momentu rozpoczął karierę polityczną w rodzinnym Gorzowie Wielkopolskim. Był bliskim współpracownikiem byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza. Dzięki tej współpracy zdobył mandat poselski.

W Sejmie zasłynął szybkim i sprawnym doprowadzeniem do uchwalenia ustawy o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. W nagrodę dostał fotel wiceministra w resorcie kierowanym jeszcze przez Ludwika Dorna. W nowej roli szybko się skompromitował - DZIENNIK ujawnił, że rozkazał policjantom dostarczyć hamburgery podróżującej pociągiem koleżance. Kilka dni później jego podwładny dyrektor Tomasz Serafin po alkoholowej imprezie polecił policjantom odwieźć się do domu. Gdy wracali z "taxi-misji", wpadli w poślizg i zginęli.











Reklama