"Chciałbym wyrazić mój gniew i niesmak odnośnie sposobu, w jaki narodowi bolszewicy rządzący obecnie Polską, zmuszają ludzi do podporządkowania się upokarzającemu prawu lustracyjnemu, które stało się faktem w ciągu ostatnich miesięcy" - pisze znany ekonomista, prof. Jan Winiecki, w internetowym wydaniu prestiżowego dziennika gospodarczego "Financial Times". Wywołał tym skandal.
"Jeśli pan Winiecki nazywa rząd narodowymi bolszewikami, to powinien wiedzieć, że podobnie określa się skrajnie szowinistyczne ugrupowania działające w Rosji, które zamiast swastyki mają na flagach czarny sierp i młot. Czy profesor utożsamia dzisiejsze, demokratycznie wybrane władze Polski z takimi właśnie ugrupowaniami? Jeśli nie, to natychmiast powinien odwołać swoje oskarżenie, na łamach tego samego pisma" - mówi specjalnie dla dziennika.pl, wyraźnie oburzony publikacją, europoseł, prof. Wojciech Roszkowski.
Nasz rozmówca nie ukrywa: takie zachowanie Polakowi nie przystoi. I przynosi wstyd nam wszystkim. Bo nikt nie powinien w taki sposób wypowiadać się o rządzie swego kraju, choćby bardzo nie podobało mu się to, w jaki sposób kieruje państwem.
"I nie pomoże tu wypowiedź dla polskiej prasy. Jeśli coś podnosi się za granicą, to tam też trzeba to potem odwołać. Nic więcej w tej sprawie dodawać nie trzeba, bo wypowiedź pana Winieckiego mówi sama za siebie" - podsumowuje prof. Roszkowski.
Nikt nie powinien w ten sposób oczerniać rządu, tym bardziej za granicą - tak historyk, prof. Wojciech Roszkowski, komentuje list Jana Winieckiego do "Financial Times". Prof. Winiecki, który jest ekonomistą, nazwał rządzących Polską polityków "narodowymi bolszewikami". "Pan Winiecki natychmiast powinien to odwołać" - uważa Roszkowski.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama