Włoski publicysta Piero Ostellino bardzo ostro krytykuje decyzję prokuratorów IPN o oskarżeniu Jaruzelskiego i dziewięciu innych osób za wprowadzenie stanu wojennego. Pisze: "Jaruzelski poznał stalinowską inkwizycję. Byłoby doprawdy paradoksem, gdyby przeżył ten sam koszmar w niezależnej Polsce". Ostellino przypomina powtarzane przez Jaruzelskiego tłumaczenia, że ogłoszenie stanu wojennego było "mniejszym złem".
Do tej obrony generała odwołuje się też największa niemiecka gazeta, ale w zupełnie innym kontekście. Thomas Urban - warszawski korespondent "Suddeutsche Zeitung" - uważa, że w 1981 roku nie było "mniejszego zła". Autor podkreśla, że za wschodnią granicą Polski wcale nie stały wtedy sowieckie czołgi. "Nie było dylematu: stan wojenny czy inwazja, lecz raczej pytanie, czy zrobi to Jaruzelski, czy też inny polski komunista?" - ocenia Urban.
"Suddeutsche Zeitung" podkreśla: "Wprowadzenie stanu wojennego w Polsce w grudniu 1981 roku spowodowało poważne naruszenia praw człowieka oraz sankcjonowane przez państwo przestępstwa. Tutaj nie może być żadnych wątpliwości. Był to czas niemal absolutnego bezprawia wobec obywateli oraz samowoli władz na wszystkich szczeblach".
O oskarżeniu Jaruzelskiego pisze też rosyjska prasa. Jak należało się spodziewać, w większości trzyma stronę generała. Dziennik "Gazieta" pisze wręcz, że był on "ojcem <aksamitnych rewolucji> w krajach Europy Wschodniej". "Kommiersant" atakuje IPN. Według tej gazety, instytut "nabrał charakteru organu karno-śledczego, mającego funkcje policji politycznej".