Jednak na tym określeniu Szmajdziński nie kończy. "Dorn utracił moralne i polityczne prawo do pełnienia obowiązków drugiej osoby w państwie. Klub Sojuszu oczekuje że marszałek ustąpi ze stanowiska" - twierdzi szef klubu SLD. I dodaje, że postępowanie marszałka to niebezpieczny dla państwa i obywateli precedens.
"Kiedy Ludwik Dorn zostawał marszałkiem, wydawałoby się, że będzie różnił się czymś od marszałka Marka Jurka. Różni się nazwiskiem oraz wzrostem. Natomiast nie różni się sposobem działania - jest funkcjonariuszem PiS w pełnym tego słowa znaczeniu. Realizuje wszystkie polecenia, które płyną z tej partii, nie uwzględnia wniosków opozycji" - dodał Szmajdziński.
Jednak - wbrew wcześniejszym oczekiwaniom - SLD nie zamierza składać wniosku o odwołanie Dorna z funkcji marszałka. Dlaczego? Bo, jak stwierdził szef Sojuszu Wojciech Olejniczak, jest niemal pewne, że sejmowe głosowanie w sprawie odwołania Dorna jest z góry przegrane. "Nie chodzi o akt polityczny. Chodzi o to, by pokazać, że SLD nie zgadza się z tymi metodami. Chcemy, by ta sprawa została dostrzeżona" - powiedział Olejniczak.
SLD ponownie skrytykował też Dorna za to, że nie przekazał Sojuszowi projektu tzw. małej nowelizacji ustawy lustracyjnej. "Dorn postanowił ukarać SLD za nieobecność Wojciecha Olejniczaka na spotkaniu u prezydenta. Nie wiedzieliśmy, że to marszałek Sejmu jest od karania" - mówił Szmajdziński.