"Zrobię w internecie oddzielną teczkę specjalnie dla <Bolka>. Żeby każdy sobie mógł sobie sprawdzić" - zapowiedział w TVN24 były prezydent. "Tylko, że tych <Bolków> jest 64 i w tym jest problem" - zastrzegł. Zapytany, dlaczego jeszcze tego nie zrobił, odpowiedział: "Ja puściłem bez sprawdzenia. Nie zdążyłem wszystkiego. Za dużo jest tych dokumentów. Publikuję je po kolei".
Jednak zdaniem Antoniego Dudka, doradcy prezesa IPN, Wałęsa wcale nie publikuje tych dokumentów po kolei. Publikuje je wybiórczo. Wybiera z poszczególnych akt to, co jest dla niego wygodne. Dudek mówi, że na stronie internetowej brakuje np. dokumentów świadczących o tym, że agent "Bolek" donosił na robotników protestujących na Wybrzeżu. Ale ponieważ część akt o "Bolku" pojawiła się na stronie byłego prezydenta, świadczy to - zdaniem Dudka - o tym, że Lech Wałęsa przed publikacją dokonał jednak selekcji materiałów.
"Serwer nie wziąłby wszystkiego" - bronił się dziś Wałęsa, który do tej pory opublikował tylko 500 stron z szuflady liczącej siedem tysięcy akt.
Z kolei legenda "Solidarności" Anna Walentynowicz nadal utrzymuje, że Wałęsa zdradził "S" i był agentem SB. "On był i pozostanie zdrajcą. Nie mam zamiaru czytać tego, co opublikował. To przypomina ruchy muchy w smole. Niech Wałęsa pokaże lepiej dokumenty, które były w jego teczce, jak był prezydentem" - mówi Walentynowicz.
Wcześniej Wałęsa mówił, że liczy na to, że po lekturze ujawnionych przez niego dokumentów Anna Walentynowicz i małżeństwo Gwiazdów, którzy - w jego ocenie - byli manipulowani przez SB, przeproszą go.